Nie widziałem na twarzach Ukraińców jakiejkolwiek zgody na cesje terytorialne - powiedział w "Faktach po Faktach" wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, który był członkiem delegacji prezydenta Andrzeja Dudy podczas podróży do Kijowa. Pytany o ewentualne ogłoszenie przez Ukrainę neutralności, powiedział, że to będzie decyzja tego kraju. - Nie będzie to decyzją rządu polskiego, czy kogokolwiek innego z zachodniej Europy - zaznaczył.
Prezydent Andrzej Duda wygłosił w niedzielę w Kijowie orędzie przed Radą Najwyższą Ukrainy. - Tylko Ukraina ma prawo decydować o swojej przyszłości. Nic o Tobie bez Ciebie - oświadczył.
Do tych słów odniósł się w poniedziałek w "Faktach po Faktach" wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Prowadzący program zauważył, że gdy zaczęła się wojna pojawiały się głosy, że kiedy dojdzie do negocjacji, być może Ukraina będzie musiała zaakceptować fakt utraty jakiejś części swojego terytorium, ogłosić neutralność, ogłosić rezygnację z obecności w NATO. Wiceminister został zapytany, czy teraz nikt tego od Ukrainy nie oczekuje.
- Jeżeli Ukraina, władze Ukrainy, naród będzie chciał neutralności, to nie będzie to decyzją rządu polskiego, czy kogokolwiek innego z zachodniej Europy. To Ukraina zdecyduje o neutralności - powiedział. Dodał, że "w tym przekazie pana prezydenta raczej doszukiwałby się niechęci do ewentualnej akceptacji ustaleń ponad głową Ukrainy". - My to doskonale znamy z historii naszego państwa i wiemy, że to jest bardzo bolesne doświadczenie, kiedy inni decydują o naszym terytorium, czy naszej przyszłości. Nie może być na to zgody - mówił.
Przydacz: nie widziałem na twarzach Ukraińców zgody na cesje terytorialne
Przydacz pytany, czy będąc w Kijowie, w parlamencie i patrząc na tych ludzi sądzi, że byliby gotowi zaakceptować jakąkolwiek utratę swojego terytorium, złożyć jakąkolwiek deklarację neutralności, czy oni chcą po prostu zwycięstwa i wyrzucenia Rosji, ocenił, że "od samego początku Ukraina chce zwycięstwa, móc decydować o swojej przyszłości, chce móc decydować o swoim prozachodnim kierunku".
- Rosja nie była w stanie zaakceptować faktu, że Ukraina może być demokratycznym państwem, które będzie się integrowało z Zachodem, w tym także z Polską. O to dzisiaj ta wojna się toczy. O to, jaki będzie kształt tego państwa - podkreślił.
Dodał, że wcześniej i w niedzielę nie widział na twarzach Ukraińców "jakiejkolwiek zgody na cesje terytorialne".
Wiceszef MSZ: nie było ewakuacji w trakcie wizyty Dudy w parlamencie Ukrainy
Odniósł się do doniesień, że w trakcie pobytu prezydenta w Kijowie słychać było alarmy przeciwlotnicze, a Rosjanie mieli ostrzeliwać przedmieścia.
Wiceszef MSZ zaznaczył, że działania zbrojne głównie toczą się na wschodzie Ukrainy, ale ataki rakietowe są realizowane na terytorium całego kraju, także w okolicach stolicy. - Słyszeliśmy alarm zarówno we Lwowie, wracając już z Kijowa, jak i wcześniej. Mieliśmy informacje na ten temat, że w obwodzie kijowskim zawyły syreny alarmujące - mówił.
Na uwagę, że jeden z członków ukraińskiego parlamentu informował w mediach społecznościowych, że deputowani zeszli do schronu, Przydacz powiedział, że "nie działo się to wtedy, kiedy prezydent Duda był w parlamencie".
- Wizyta w parlamencie była nieprzerwana. Zaczęła się od spotkania z prezydentem Zełenskim, następnie wystąpienie na forum Rady i oczywiście przejście na rozmowy w delegacjach - dodał.
- Natomiast w ciągu całego dnia być może parlamentarzyści ukraińscy musieli gdzieś tam ukrywać się w schronach - powiedział.
Relacja na żywo: Atak Rosji na Ukrainę. 89. dzień inwazji
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24