Służby podjęły akcję na Lotnisku Chopina w Warszawie po otrzymaniu informacji o alarmie bombowym - potwierdził w sobotę rzecznik lotniska Piotr Rudzki. Jak poinformował, ładunek wybuchowy miał znajdować się na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT, który przyleciał do stolicy z Kijowa.
Jak informował przed godziną 21 rzecznik lotniska Piotr Rudnicki, do portu lotniczego wpłynęła anonimowa informacja o tym, że na pokładzie samolotu może być bomba. Służby lotniskowe podjęły działania, żeby to sprawdzić. Ładunek wybuchowy miał znajdować się na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT, który do stolicy przyleciał z Kijowa.
Późnym wieczorem rzecznik przekazał TVN24, że samolot stał na płycie przez trzy godziny z włączonymi silnikami. 70 pasażerów zostało sprawdzonych i wyprowadzonych z samolotu do autobusów. Nie znaleziono żadnego ładunku. Akcja zakończyła się około 22.45.
Jako pierwszy informację o alarmie bombowym podał Polsat News.
Alarm bombowy w Wielkanoc
Do podobnego incydentu doszło w Wielkanoc. Służby na Lotnisku Chopina otrzymały późnym popołudniem informację o tym, że na pokładzie samolotu lecącego ze Stambułu może się znajdować ładunek wybuchowy.
Ewakuowano ponad 100 pasażerów. Po sprawdzeniu maszyny trwającym kilka godzin akcję zakończono. Nie znaleziono niczego niepokojącego - przekazały wówczas władze lotniska.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock