Były poseł PiS i agent CBA Tomasz Kaczmarek złożył wizytę znajomej prokurator. Nadzoruje ona śledztwo dotyczące rzekomych nieprawidłowości w działaniu stowarzyszenia, założonego przez żonę Kaczmarka - ustalił portal tvn24.pl.
Od roku trwa śledztwo, w którym prokuratura bada, co stało się z częścią publicznych dotacji (12 mln zł) kierowanych do stowarzyszenia Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper, założonego przez żonę Kaczmarka.
Po przejęciu rządów przez PiS najpierw od śledztwa odsunięty został prowadzący je prokurator, następnie sprawa trafiła do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku. Jej szefową jest Elżbieta Pieniążek. Tomasz Kaczmarek pracował z nią w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.
Zwykli interesanci
- Tomasz Kaczmarek pojawił się w prokuraturze 17 czerwca - taki sygnał przekazali nam białostoccy prokuratorzy. - Byliśmy w szoku. To naprawdę poza standardami, aby prokurator regionalna przyjmowała osoby, których dotyczą śledztwa - mówili nasi rozmówcy.
Pytania o cel spotkania zadaliśmy samej prokurator regionalnej. Odpowiedzi udzieliła nam na piśmie.
"Do spotkania doszło w ramach przyjęć interesantów. Uczestniczyli w nim: pani poseł Iwona Arent (PiS - red.) i pan Tomasz Kaczmarek. (...) Przyjmowanie interesantów jest jednym z obowiązków prokuratora regionalnego wynikającym z regulaminu prokuratury" - odpisała nam Elżbieta Pieniążek.
Wytłumaczyła również, czego dotyczyła rozmowa. "Interesanci zgłaszali nieprawidłowości w prowadzeniu śledztwa i prosili o wyłączenie od jego prowadzenia funkcjonariuszy policji z Olsztyna" - czytamy w piśmie.
Nie ma konfliktu interesów?
Gdy przed dwoma tygodniami opisaliśmy osobistą relację Elżbiety Pieniążek i Tomasza Kaczmarka, spytaliśmy Prokuraturę Krajową, czy nie widzi konfliktu interesów w tym, że prokurator nadzoruje śledztwo, które dotyczy jej znajomego.
"Fakt, że prokurator regionalna w przeszłości była zatrudniona w CBA, znany był w Prokuraturze Krajowej, jeszcze przed objęciem przez nią funkcji oraz przed przejęciem śledztwa dotyczącego Helpera. Nie ujawniliśmy przesłanek, które skutkowałyby koniecznością wyłączenia jakiegokolwiek prokuratora od nadzorowania przedmiotowego śledztwa" - odpisał nam prokurator Arkadiusz Jaraszek z działu prasowego centrali Prokuratury.
Spytaliśmy zatem prokurator Pieniążek, czy o swoim spotkaniu z "agentem Tomkiem" poinformowała przełożonych z Prokuratury Krajowej. Odpisała krótko: "Nie ma obowiązku, by o takich spotkaniach informować przełożonych".
Wojna w PiS
W spotkaniu towarzyszyła Tomaszowi Kaczmarkowi wpływowa poseł PiS z Warmii i Mazur Iwona Arent. Już wcześniej ujawniliśmy, że interweniowała ona również w Komendzie Głównej Policji. Gdy w czerwcu ubiegłego roku policjanci przeszukali biura Helpera, pojawiła się w centrali policji.
- Informowała o nieprawidłowościach, których mieli się dopuścić funkcjonariusze pionu przestępczości gospodarczej z olsztyńskiej komendy wojewódzkiej. Doniesienie potraktowaliśmy poważnie i na miejsce wysłaliśmy kontrolę, ale nie potwierdziła ona żadnego z zarzutów - mówi nam wysoki rangą oficer policji.
W samym śledztwie policjanci wraz z inspektorami skarbówki prześwietlili 20 milionów zł, które od wojewody i lokalnych samorządów trafiło do Helpera.
Z dokonanej przez nich analizy faktur i przepływu gotówki wynika, że 12 milionów złotych mogło zasilić prywatny majątek żony posła i jego samego. A zgodnie z celami dotacja miała zostać wykorzystana na prowadzenie pięciu domów, w których całodzienną pomoc mieli znajdować najbiedniejsi mieszkańcy Mazur. Odsunięty od śledztwa prokurator chciał dodatkowo prześwietlić całą dotację, którą przez pięć lat swojego istnienia dostał Helper - czyli 48,5 miliona zł.
Przejrzyści dla kontrolujących
Stowarzyszenie założyła żona Tomasza Kaczmarka, która wcześniej pracowała w centrali partii Prawo i Sprawiedliwość. Była m.in asystentką ówczesnego posła Jacka Kurskiego, który dziś kieruje TVP. Tomasz Kaczmarek zaangażował się w działalność stowarzyszenia, gdy w lutym ubiegłego roku zrezygnował z mandatu posła. Gdy do niego zadzwoniliśmy, odmówił odpowiedzi na pytania, ograniczył się wyłącznie do deklaracji.
- Jesteśmy transparentni, współpracujemy ze wszystkimi kontrolującymi nas instytucjami. Cała sprawa to efekt politycznej wojny ze mną i moją żoną wewnątrz PiS w województwie warmińsko-mazurskim - powiedział nam przez telefon.
Wcześniej, wraz z żoną, w rozmowach z lokalnymi dziennikarzami sugerował, że za doniesieniami do prokuratury stoi były poseł PiS, a dziś wiceminister infrastruktury i budownictwa, Jerzy Szmit.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)/kk
Źródło zdjęcia głównego: tvn24