Cały czas pozostaje aktualne pytanie, co prokuratura zrobiła z zeznaniami Marcina W., wspólnika Marka Falenty, dotyczącymi rzekomej czy prawdziwej sprzedaży nagrań Rosjanom - powiedział w TVN24 Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz "Newsweeka". Odniósł się do opublikowanych przez Prokuraturę Krajową protokołów zeznań mężczyzny.
"Newsweek" opisał nowy wątek tak zwanej afery podsłuchowej, która w 2014 roku wywołała kryzys w rządzie Donalda Tuska. Według ustaleń tygodnika Marcin W. - wspólnik organizatora podsłuchów Marka Falenty - zeznał, że zanim taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie. Donald Tusk, obecnie przewodniczący PO, zapowiedział złożenie wniosku o stworzenie komisji śledczej, która miałaby wyjaśnić tę sprawę.
W reakcji na słowa Tuska Prokuratura Krajowa w środę wieczorem opublikowała sześć protokołów zeznań Marcina W.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk komentuje działania Ziobry >>>
Ujawnione protokoły "pokazują to, że prokuratura nie zweryfikowała zeznań Marcina W."
Grzegorz Rzeczkowski, autor artykułu opublikowanego w "Newsweeku", ocenił w czwartek w TVN24, że dokumenty, które zostały upublicznione, "pokazują to, że prokuratura nie zweryfikowała zeznań Marcina W. i nie sprawdziła tropów rosyjskich".
- Przynajmniej nie ma na to żadnego śladu, pół dowodu, choć minister Ziobro zapowiedział, że odpowie na oskarżenia, jak to nazwał, Donalda Tuska na jego konferencji prasowej - dodał.
- Cały czas pozostaje aktualne pytanie, co prokuratura zrobiła z zeznaniami Marcina W. dotyczącymi rzekomej czy prawdziwej sprzedaży nagrań Rosjanom - podkreślił Rzeczkowski.
- Rozmawiam z prawnikami, ekspertami i słyszę, że skandalem jest, że prokuratura wyłączyła, jeśli wyłączyła, bo też tego nie wiemy, sprawę do osobnego rozpatrzenia po czterech miesiącach - mówił. Dodał, iż "karniści twierdzą, że powinno to być zrobione natychmiast, a Marcin W. powinien być przesłuchany jako świadek, bo wtedy jego odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań byłaby zupełnie inna".
Rzeczkowski: ilość poszlak, informacji wskazuje, że ten wątek powinien być potraktowany ze śmiertelną powagą
Dziennikarz "Newsweeka" pytany o wiarygodność wspólnika Falenty, powiedział, że "nie chce dawać Marcinowi W. jakiegokolwiek świadectwa szczerości".
- Chciałbym wskazywać na fakty. Fakty są takie, że Marcin W. o tych relacjach bliskich Falenty z Rosjanami opowiada od lat. Fakty są takie, że obaj byli w Kemerowie, fakty są takie, że polski kontrwywiad zbierał takie informacje drogą operacyjną, że doszło do jakiejś transakcji między Falentą a Rosjanami. Czy to się stało w Kemerowie, czy wcześniej, czy później, to powinny rozstrzygnąć służby. Ilość poszlak, informacji, które do nas już docierały wcześniej, wskazuje, że ten wątek powinien być potraktowany ze śmiertelną powagą, tymczasem prokuratora omija go szerokim łukiem - mówił.
Rzeczkowski: po dwóch latach Marcin W. o tym opowiada i znowu zero reakcji
Rzeczkowski zauważył także, że "w zeznaniach, które złożył Marcin W. w prokuraturze w Łodzi, pojawia się wątek, który on dwa lata później powtórzył w tych sensacyjnych swoich zeznaniach dotyczących sprzedaży taśm". - Otóż w tych zeznaniach w Łodzi pojawia się wątek zastraszania, jakim miałby być poddany przez Rosjan. Prokuratura tego nie weryfikuje. Nic z tym nie robi, nie kontynuuje tego wątku. Po dwóch latach Marcin W. o tym opowiada i znowu zero reakcji - powiedział.
- Nie opisywałem tylko tego fragmentu zeznań, które dotyczyło samej transakcji, ale cały kontekst. Kontekst właśnie tego, że był przez lata, jak twierdzi, zastraszany. Wskazuje miejsca, ludzi, jest gotowy podać nazwiska, zidentyfikować na zdjęciach te osoby - dodał dziennikarz "Newsweeka".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24