Minister sprawiedliwości jest wielkim szkodnikiem, powołuje ludzi niekompetentnych, którzy są albo frustratami, albo mają ogromne ambicje i gotowość zaspokoić je za wszelką cenę - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Dodał, że afera hejterska w ministerstwie "ujawniła, jakich ludzi pan minister powołuje na kierownicze stanowiska".
Profesor Adam Strzembosz zaapelował we wtorek do premiera Mateusza Morawieckiego o zdymisjonowanie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Wcześniej, 11 września, Sejm odrzucił wniosek klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej o wyrażenie wotum nieufności dla Ziobry. Ministra bronił wtedy z mównicy premier Mateusz Morawiecki.
"Rozmowa w cztery oczy nie miałaby żadnego znaczenia"
Strzembosz był gościem środowych "Faktów po Faktach" w TVN24. Na pytanie, czy liczy na to, że po wystosowanym przez niego apelu premier Morawiecki zmieni zdanie o Ziobrze, odpowiedział: - Nie jestem tak naiwny. Ale [premier - przyp. red.] musi wiedzieć, jaka jest opinia i o jego ministrze sprawiedliwości, i jego zaniechaniach - dodał.
Zapytany, czy chciałby się spotkać z premierem, Strzembosz odpowiedział: - To, co miałem powiedzieć, powiedziałem. Zrobiłem to publicznie, bo rozumiem, że rozmowa w cztery oczy nie miałaby żadnego znaczenia - podkreślił.
"Minister sprawiedliwości jest wielkim szkodnikiem"
- Miałem możliwość wypowiedzenia się. Bardzo tego chciałem, żeby odsłonić więcej niż tylko to, że w ministerstwie powstała grupa o charakterze przestępczym, hejtująca swoich przeciwników - ich zdaniem - politycznie - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Zaznaczył, że to tylko fragment działalności ministra sprawiedliwości. - Tego rodzaju afera ujawniła coś znacznie ważniejszego. Ujawniła, jakich ludzi pan minister powołuje na kierownicze stanowiska - wskazał profesor.
W ocenie Strzembosza "minister sprawiedliwości jest wielkim szkodnikiem". - Powołuje ludzi niekompetentnych, o niskim morale, ludzi, którzy są albo frustratami, albo mają ogromne ambicje i mają gotowość zaspokoić je za wszelką cenę - wyliczał były pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
- Czyli powołuje tych złych. "Dobra zmiana" powołuje - w pewnym sensie, nie chcę nikogo obrażać - według selekcji wybitnie ujemnej - ocenił gość TVN24.
"Minimum to jest złożenie rezygnacji ze stanowiska sędziego"
Zdaniem Strzembosza, jeśli chodzi o sędziów, których nazwiska pojawiają się w kontekście doniesień o aferze hejterskiej, "minimum to jest złożenie rezygnacji ze stanowiska sędziego". - Już nie wymagam przeprosin, kajania się, to byłoby pewnie bardzo nieszczere. Ale jak ktoś skompromitowany w opinii publicznej może nie zawiesić wykonywania funkcji sędziowskich? - pytał.
Jak mówi Strzembosz, "uważa, że to zupełnie normalne, że inni sędziowie nie chcą z nimi [sędziami, których nazwiska pojawiają się w kontekście afery hejterskiej - przyp. red.] orzekać". Odniósł się w ten sposób do sprawy sędzi Anny Bator-Ciesielskiej, która odmówiła orzekania w składzie z zastępcami rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych - Przemysławem Radzikiem i Michałem Lasotą.
"Pan Jarosław Kaczyński jest u władzy, to nagle sądownictwo mu przeszkadza"
Strzembosz przypominał, że w czasie przemian ustrojowych w 1989 roku zasiadał przy Okrągłym Stole i wtedy wraz z między innymi Jarosławem Kaczyńskim ustalali zasady wyboru sędziów.
- Wtedy pan Jarosław Kaczyński, jak też ja, byliśmy w aktywnej opozycji w stosunku do istniejących stosunków politycznych. Oczywiście sądownictwo niezawisłe było najwyższej wagi - mówił.
- Jak się sytuacja zmieniła i pan Jarosław Kaczyński jest u władzy, to nagle sądownictwo mu przeszkadza - wskazywał Strzembosz.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24