Informacja, że PSL będzie miało swojego kandydata w walce o prezydencki fotel nie zdziwiła komentatorów aż tak bardzo. Ale wytypowanie do tej roli Adama Jarubasa już tak. Bo mimo, że jego nazwisko pojawiało się na giełdzie wyborczych nazwisk od jakiegoś czasu, to jednak mało kto wierzył, że 40-latek z Błotnowoli porwie Polaków a wcześniej partyjnych kolegów. Teraz w PSL-u twierdzą, że Jarubas ma wszystko by "zrobić dobry wynik". - Bo to swojski chłopak. A do tego elokwentny i ambitny jak diabli - powtarzają.
Adam Jarubas to od lat jeden z najbliższych współpracowników obecnego szefa ludowców Janusza Piechocińskiego. Wielu twierdzi nawet, że bez tego pierwszego nie byłoby dziś tego drugiego - i na odwrót. To Jarubas w 2012 r. organizował Piechocińskiemu przed kongresem PSL poparcie w walce o stery w partii. Krótko potem został jednym z jej czterech wiceprezesów.
Ambitny swojak od gitary
To szef ludowców najpierw przekonał niezdecydowanych kolegów, że lepszym rozwiązaniem będzie wystawienie swojego kandydata niż poparcie w wyborach Bronisława Komorowskiego a później, że Jarubas pasuje do tej roli najlepiej.
Jeszcze kiedy nazwisko kandydata partii nie było znane, oficjalnie Piechociński zachwalał: "- To będzie przedstawiciel młodej, bardzo zdolnej fali". A później, już podczas prezentacji kandydatury marszałka woj. świętokrzyskiego w Sejmie, szedł w pochwałach jeszcze dalej: - Jest młody, wybitny, perspektywiczny. Sprawdzony polityk najnowocześniejszego pokolenia - wyliczał.
Dzisiaj w kierownictwie partii charakterystykę Jarubasa uzupełniają zdania w klimacie: "młody, ale już rekin", "swojski, ale wygadany i ambitny jak diabli", "facet z którym można poważnie podyskutować, ale i na gitarze zagra i zaśpiewa jak będzie trzeba".
Jarubas gitarę i śpiew sam wymienia w notce biograficznej jako ważne obiekty swojego zainteresowania. Przed laty dawał im upust między innymi na wiejskich weselach i dyskotekach, na które jeździł z własnym zespołem pod koniec nauki w liceum. Podobno mało kto, tak jak on, śpiewa "Whisky" zespołu Dżem.
Swoich wiejskich korzeni się nie wstydzi, a wręcz wykorzystuje je w kampanii. Podczas prezentacji swojej kandydatury powtarzał: "Urodziłem się 40 lat temu, w miejscowości Błotnowola, na południu Świętokrzyskiego. Jestem dumny ze swojego pochodzenia, ze swojej tożsamości w rodzinie rolników". Chwilę potem zapraszał wszystkich na turniej piłki błotnej w jego rodzinne strony.
Na szczytach partii Jarubasa cenią jednak nie tylko za ambicję i swojskość. Wiceszef PSL ma opinię polityka, który nie lubi awantur i za wszelką cenę próbuje unikać konfliktów. Poza tym doceniają też to, że nigdy nie pchał się na salony i wolał działać lokalnie w swoim województwie niż walczyć o wpływy na Wiejskiej. Z drugiej stron, jego polityczni przeciwnicy zarzucają mu, że nie potrafi podejmować wielkich wyzwań, brakuje mu odwagi i działa zachowawczo.
Po cichu ale konsekwentnie
Choć wśród reprezentantów "nowej, młodej fali" w PSL Jarubas nadal musi gonić młodszego Władysława Kosiniaka-Kamysza, to jego fala jest dzisiaj tą "wznoszącą". Swoje wpływy i pozycję w partii buduje z dużą starannością i konsekwencją od przynajmniej ośmiu lat. To wtedy, w 2006 r., pod kierownictwem Jarubasa PSL wygrało minimalnie z PiS w wyborach do sejmiku województwa świętokrzyskiego. W kolejnych przewaga była już bardziej wyraźna a stary-nowy marszałek z ośmiu tysięcy głosów zrobił w cztery lata 31 tys.
Chwilową zadyszkę złapał rok później, gdy w wyborach parlamentarnych w 2011 r., mimo prowadzonej z dużym rozmachem kampanii, otrzymał 29 tys. głosów. Mandat zdobył, ale z niego zrezygnował, bo obiecane mu wcześniej stanowisko ministra się oddalało. - Wobec wielu niewiadomych, braku klarowności co do przyszłych koalicyjnych układów i możliwości mojej efektywnej pracy dla regionu świętokrzyskiego jako parlamentarzysty, podjąłem decyzję o pozostaniu w samorządzie województwa - tłumaczył wtedy.
Opłaciło się. W jesiennych wyborach do sejmiku Jarubas uzyskał w okręgu czwartą rekordową liczbę - blisko 38 tys. głosów. PSL zdobyło 17 z 30 mandatów, co było wystarczającym wynikiem, by rządzić samodzielnie (zdecydowano jednak o kontynuacji współpracy z PO).
W kampanii prezydenckiej deklaracje ma śmiałe i zapewnia, że na ostatniej prostej przed I turą nie wycofa się z walki i nie przekaże poparcia Komorowskiemu. Powtarza, że "wierzy w sukces", że wyeliminuje z walki o II turę Andrzeja Dudę z PiS a później pokona obecnego prezydenta i zostanie tym samym najmłodszym gospodarzem Belwederu w historii III RP.
Autor: ŁOs / Źródło: tvn24.pl, PAP