Były agent Centralnego Biura Antykorupcyjnego Wojciech J. został zatrzymany dziś rano przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Stało się to na kilka godzin przed jego pojawieniem się w warszawskim sądzie, gdzie miał mówić o kompromitujących byłego marszałka Sejmu materiałach.
Fakt zatrzymania Wojciecha J. przez funkcjonariuszy kontrwywiadu potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach.
- Otrzymałam telefon, że mój klient będzie przewieziony z miejsca zamieszkania do Warszawy. Czekam na informację, o której godzinie odbędzie się jego przesłuchanie - powiedziała nam mecenas Beata Bosak-Kruczek.
Mężczyzna został zatrzymany w ramach śledztwa nadzorowanego przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga. Jak się dowiedzieliśmy, dotyczy ono dwóch artykułów Kodeksu karnego: 265 i 266.
Obydwa artykuły dotyczą "ujawnienia lub wykorzystania informacji niejawnej" o różnych klauzulach. Maksymalny wymiar kary - w tym przypadku - to pięć lat więzienia.
Oficjalnie potwierdza to rzecznik prokuratury Katarzyna Skrzeczkowska, dodając: - Nasze śledztwo dotyczy także składania fałszywych zeznań przez pana Wojciecha J., a także fałszywych oskarżeń o popełnianie przestępstw między innymi posłów na Sejm RP, a także byłego szefa CBA Ernesta Bejdy.
Świadek
Tymczasem Wojciech J. miał dziś stanąć przed warszawskim sądem. Toczy się tam proces o ochronę dóbr osobistych, który wytoczył były marszałek Sejmu Marek Kuchciński posłowi Lewicy Andrzejowi Rozenkowi. O co chodzi w tym procesie, wyjaśniamy w dalszej części tekstu.
Termin spadł z wokandy ze względu na to, że świadek się nie stawił. Nie mógł się stawić, gdyż został zatrzymany. Ja w przypadki nie wierzę.
- Termin spadł z wokandy ze względu na to, że świadek się nie stawił. Nie mógł się stawić, gdyż został zatrzymany. Ja w przypadki nie wierzę - mówi tvn24.pl Rozenek.
Zapytaliśmy prokurator Katarzynę Skrzeczkowską, czy decydując o zatrzymaniu Wojciecha J., prokurator wiedział o jego dzisiejszym wezwaniu do sądu.
- Sąd nie zawiadamia o takich rzeczach prokuratury, stąd prowadzący śledztwo nie mógł wiedzieć o terminie - odpowiedziała.
Proces dotyczy relacji, którą wielokrotnie publicznie powtarzał były agent CBA. Jak sprawdzili dziennikarze tvn24.pl, został on zatrudniony w służbie antykorupcyjnej po tym, gdy Prawo i Sprawiedliwość przejęło rządy w 2015 roku. Otrzymał wówczas poświadczenia bezpieczeństwa gwarantujące mu dostęp do najwyższych tajemnic chronionych ustawą. Jak sam twierdzi, wkrótce po angażu do służby antykorupcyjnej miał otrzymać specjalną "misję" od nowego szefa CBA, którym wtedy został bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego, czyli Ernest Bejda.
Misja
Wykonaniu misji służyć miały specjalne uprawnienia, które otrzymał właśnie od Bejdy; na ich podstawie mógł żądać wszystkich informacji gromadzonych w delegaturach służby, nawet bez zgody ich szefów i ściągać materiały z baz danych. Ten dokument widzieli dziennikarze "Czarno na białym", którzy w kwietniu 2019 roku opublikowali materiał o historii Wojciecha J.
- Szef CBA mnie wezwał i powiedział, że jednym z moich głównych zadań jest to, żeby rozpracowywać poprzednie kierownictwo biura. To znaczy inspektora Pawła Wojtunika i byłych dyrektorów delegatur - relacjonował wtedy dziennikarzom Wojciech J.
By wykonać misję, agent specjalny Wojciech J. odwiedzał agencje towarzyskie na Podkarpaciu, gdzie, jak sam twierdzi, pokazywał m.in. zdjęcia Pawła Wojtunika i generała Krzysztofa Bondaryka, kierującego ABW w latach 2008-2013.
Jednak zamiast materiałów obciążających Wojtunika i Bondaryka tajny współpracownik miał przekazać agentowi materiały kompromitujące ówczesnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Kuchciński kategorycznie zaprzeczył, by kompromitującego go informacje były prawdziwe. Za ich szerokie opisanie w tygodniku "Nie" pozwał autora tekstu, posła Lewicy Andrzeja Rozenka.
Płyta
Wojciech J. o swoim odkryciu miał poinformować przełożonych, a płytę zdeponować w służbowej kasie pancernej. Ta z kolei miała zostać - pod jego nieobecność - komisyjnie otwarta, zaś płyta miała zniknąć. Jednocześnie J. zaczął mieć problemy w służbie. Ostatecznie z niej odszedł, choć nie został dyscyplinarnie zwolniony.
- Mojemu klientowi zaproponowano trzy stanowiska, których nie zdecydował się objąć. Wtedy dopiero odszedł - informuje tvn24.pl mecenas Beata Bosak-Kruczek.
Agenci CBA kontaktowali się z Wojciechem J. już po jego zwolnieniu ze służby. Rozmowę zarejestrował on na taśmie. Proponowali mu, by raz jeszcze skontaktował się ze swoim źródłem, które mu przekazało kopię nagrania. Na nagraniu padła propozycja sformułowana przez jednego z agentów w następujący sposób: "Stary, ja muszę wiedzieć, czy ty k***a, jesteś w stanie wytargać tę płytę za pieniądze, nie wiem jakie. Rzuć cenę czy cokolwiek innego" - mówił na tym spotkaniu jeden z funkcjonariuszy.
Tajemnica
O opinię na temat tej sprawy zapytaliśmy Pawła Wojtunika, byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
- Skoro prokuratura stawia zarzuty o ujawnienie tajemnicy służbowej, to wskazuje, że relacja Wojciecha J. jest prawdziwa - komentuje Wojtunik.
Sąd zdecydował dziś, że proces Andrzeja Rozenka z Markiem Kuchcińskim o ochronę dóbr osobistych został odroczony do 19 października. - W tej chwili koncentruję się na tym, by mój klient pozostał na wolności, nie trafił do aresztu - mówi mecenas Beata Bosak-Kruczek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24