ABW potwierdza, że zleciła zatrzymanie Marka Dochnala. Powodem były informacje dotyczące jego planów nielegalnego opuszczenia kraju na podstawie sfałszowanych dokumentów jednego z państw strefy Schengen. Jednocześnie Agencja zdementowała doniesienia o rzekomym "demonstracyjnym" sposobie zatrzymania byłego lobbysty z użyciem brygady antyterrorystycznej i długiej broni.
Jak poinformowała rzeczniczka prasowa ABW mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, oprócz Marka Dochnala, funkcjonariusze zatrzymali w związku z tą sprawą jeszcze jedną osobę.
Obrońca Dochnala, mec. Jacek Gutkowski, zdecydowanie odrzucił możliwość wyjazdu swojego klienta za granicę, o co podejrzewała go ABW. Jak wyjaśnił, Marek Dochnal dobrowolnie odesłał swój paszport do Sądu Rejonowego w Pabianicach, po tym, jak mu oddano ten dokument w areszcie śledczym w Sieradzu.
Adwokat rozmawiał już ze swoim klientem telefonicznie, a jeszcze dziś ma się z nim spotkać. Gutkowski potwierdził, że obecnie lobbysta jest w dyspozycji Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Jak poinformował, Dochnal został już wywieziony z Gdańska, obecnie znajduje się w warszawskim areszcie, a następnie ma być przewieziony do Katowic. - Pewnie jutro prokuratura przedstawi mu zarzuty - domyśla się adwokat.
Dochnal w rękach antyterrorystów?
ABW zdecydowanie zaprzeczyła, jakoby podczas zatrzymania Dochnala funkcjonariusze użyli siły. "W zatrzymaniu nie uczestniczyła formacja antyterrorystyczna, funkcjonariusze nie używali długiej broni. Czynności przeprowadzono w sposób profesjonalny i dyskretny, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego" - napisano w przesłanym TVN24 komunikacie.
Tymczasem, według relacji obrońcy Marka Dochnala - zatrzymania dokonała brygada antyterrorystów na zlecenie ABW. - To jakiś absurd. Nie trzeba było angażować tylu funkcjonariuszy, brygady antyterrorystycznej - komentował w TVN24 mec. Jacek Gutkowski. Premier Donald Tusk temu zaprzeczył. - Otrzymałem szczegółowe informacje o okolicznościach zatrzymania Dochnala. Nie ma żadnych zastrzeżeń do pracy prokuratury i służb w tej sprawie. Do zatrzymania doszło na podstawie udokumentowanych obaw, bez nadużywania ponad potrzebę jakichkolwiek instrumentów - dodał.
Dochnala zatrzymano w obecności jego rodziny, w sopockiej restauracji. - Zablokowano pół ulicy Monte Cassino w Sopocie, a dużo prościej byłoby wezwać Marka Dochnala do prokuratury - z pewnością, by się stawił, jak dotychczas to czynił - mówił Gutkowski. Tym bardziej, że - jak dodał - poprzedniego dnia jego klient stawił się na dozór policyjny w Warszawie. Według relacji obrońcy, zatrzymanie odbyło się w sposób "demonstracyjny". Jak dodał, dziecku Dochnala zabrano telefon komórkowy.
Jednak po zapoznaniu się z wyjaśnieniami ABW, adwokat przyznał, że mógł zostać wprowadzony w błąd. Sam nie był obecny podczas zatrzymania swojego klienta, a przebieg zdarzenia znał z relacji świadków. - Mówiono mi, że po Dochnala przyszło dużo funkcjonariuszy na czarno ubranych. Może mówiąc o brygadzie antyterrorystycznej nieprecyzyjnie się wyraziłem, ale byłem pod wpływem emocji - tłumaczył mec. Gutkowski.
Antyterroryści z długą bronią
O spektakularnym zatrzymaniu pisał też "Dziennik". "Dochodziła godz. 22, gdy najpopularniejszym miejskim deptakiem na ulicy Monte Cassino zjechała w stronę morza furgonetka na sygnale. Z piskiem opon zatrzymała się przed restauracją Dom Sushi w kamienicy Trzy Gracje" - opisuje zdarzenie gazeta.
"Trzech funkcjonariuszy ABW w kamizelkach kuloodpornych z długą bronią podeszło do stolika, przy którym siedział Marek Dochnal z żoną i dwoma innymi osobami. "Panowie porozmawiali chwilę między sobą, oficer, który dowodził akcją, konsultował się z kimś przez telefon. Dochnalowi pozwolili pożegnać się z żoną. Nie zakładali mu kajdanek. Wsiedli do samochodu i odjechali" - opowiada "Dziennikowi" świadek zatrzymania.
Kittel: Dochalowi może grozić zarzut szpiegostwa
Tymczasem Bertold Kittel, dziennikarz śledczy TVN, zdradził nieoficjalne sygnały dotyczące powodów zatrzymania Marka Dochnala. - Mówi się, że chodzi o wydarzenia związane z próbą prywatyzacji grupy energetycznej G-8 za rządów ministra skarbu Zbigniewa Kaniewskiego, znajomego posła Pęczaka - wyjaśnił dziennikarz. Jak dodał, sprawy te od kilku lat drobiazgowo rozpatrywała ABW. Według tej wersji, Dochnal miałby wykorzystywać swe znajomości, żeby G-8 została sprzedana Rosjanom.
Dziennikarz przypomniał, że w zabiegi wokół prywatyzacji G-8 zaangażowana była cała czołówka rządowego biznesu rosyjskiego. - Po nominacji Kaniewskiego Ministerstwo Skarbu zmieniło zasady przetargu i oświadczyło, że grupę energetyczną G-8 będzie prywatyzować przez giełdę - mówił Kittel. - Właśnie tę kwestię badały służby - czy miało to związek z ewentualną korupcją i ewentualnymi naciskami Dochnala na ministra Kaniewskiego. Dziennikarz przypomniał, że to Marek Dochnal zorganizował spotkanie Zbigniewa Kaniewskiego z przedstawicielami rosyjskiego biznesu, zainteresowanymi przejęciem polskiego rynku energetycznego. - Dochnal odgrywał rolę organizatora polskiej strony całego przedsięwzięcia - dodał.
Zdaniem Kittela, jeśli Dochnala rzeczywiście zatrzymano w związku z zamieszaniem wokół grupy G-8, to "można się spodziewać każdego scenariusza, łącznie z postawieniem zarzutu szpiegostwa".
Rekordowy areszt lobbysty
Marek Dochnal pierwszy raz trafił do aresztu we wrześniu 2004 r. W tym czasie toczyły się przeciwko niemu dwie sprawy w dwóch prokuraturach - pabianickiej i katowickiej.
Na początku listopada 2007 roku pabianicki sąd uchylił areszt wobec niego w sprawie, w której oskarżony jest o wręczanie łapówek. Wyznaczono kaucję w wysokości 300 tys. złotych. Pomimo, że żona lobbysty wpłaciła pieniądze, nie wyszedł on z więzienia. Decyzję o areszcie podtrzymał bowiem katowicki sąd. Tamtejsza prokuratura wciąż prowadzi śledztwa m.in. w sprawie darczyńców Fundacji "Porozumienie bez Barier" Jolanty Kwaśniewskiej (Dochnal miał tam wpłacać pieniądze) oraz ułaskawienia w 1999 r. przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Petera Vogla, skazanego za zabójstwo kobiety (według mediów Vogel był "bankierem" Dochnala).
Milionowe łapówki
Przed pabianickim sądem, obok Dochnala na ławie oskarżonych zasiada jego asystent oraz były poseł SLD Andrzej Pęczak. Prokuratura zarzuciła Pęczakowi, że jako poseł i jednocześnie szef sejmowej komisji kontroli państwowej, miał - od lutego do sierpnia 2004 r. - przyjmować łapówki od Dochnala i jego asystenta. Według śledczych, chodzi w sumie o ponad 820 tys. zł.
Według prokuratury, łapówki miały być przekazywane za informacje dotyczące prywatyzacji niektórych polskich przedsiębiorstw. Chodziło o sprzedaż akcji Polskich Hut Stali koncernowi LNM Holdings oraz prywatyzację Grupy G-8 (skupiającej osiem spółek dystrybucji energii elektrycznej) i Huty Częstochowa. W styczniu ubiegłego roku Pęczak i asystent Dochnala wyszli z aresztu po wpłaceniu kaucji - 400 i 300 tys. zł. Dochnal opuścił areszt dopiero 31 stycznia tego roku.
Pożyczka dla dziennikarki
Po wyjściu z aresztu Dochnal utrzymywał, że do jego rodziny - w imieniu polityków - mieli przychodzić "różni emisariusze". Jeden z nich miał proponować lobbyście status świadka koronnego. Według Dochnala ta propozycja padła w imieniu Zbigniewa Ziobro. Tym człowiekiem miał być Witold Gadowski, pracujący w oddziale TVP w Krakowie. - Powiedział, że jest bliskim znajomym Ziobry z jakiegoś stowarzyszenia – zdradził lobbysta. Z kolei była dziennikarka "Wprost" Dorota Kania miała pożyczać pieniądze od jego rodziny w zamian za pomoc w wydostaniu Dochnala z aresztu. (CZYTAJ WIECEJ)
Źródło: TVN24.pl, Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24