Spalona słońcem hiszpańska prowincja, dwa nienawidzące się rody i zemsta, która ciągnie się przez dwa pokolenia. Psychologiczny thriller Carlosa Saury "Siódmy dzień" wchodzi na ekrany kin.
„Siódmy dzień” to film oparty na tzw. faktach autentycznych. Wszystkim, którym tego rodzaju dzieła kojarzą się z pokazywanymi w środowy wieczór produkcjami typu „Okruchy życia” (z Tori Spelling w roli głównej), uspokajam: nic z tych rzeczy. Film Saury jest naprawdę dobry. Świetne zdjęcia, muzyka idealnie wpisująca się w akcję filmu i nastrój narastającego niepokoju, wybuchający w przejmującej kulminacyjnej scenie – stary mistrz (podczas kręcenia filmu miał 72 lata). Reżyser „Tanga” czy „Nakarmić kruki”, jest w doskonałej formie.
Historia, która stała się inspiracją dla powstania filmu, wydarzyła się w małej mieścinie na północy Hiszpanii na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jednak początek serii zdarzeń, których kulminacją jest pewna letnia niedziela (tytułowy „siódmy dzień”), ma miejsce 30 lat wcześniej. Młoda Luciana Fuentes (Victoria Abril), zostaje porzucona przez kochanka. Dziewczyna poprzysięga mu zemstę, którą realizuje – szlachtując niewiernego nożem – jej brat Jeronimo (Ramon Fontsere). Mężczyzna trafia na kilkadziesiąt lat do wiezienia.
Ale więzienie wydaje się lokalnej społeczności – a zwłaszcza bratu ofiary, Jose Jimenezowi (Jose Garcia) - zbyt małą karą. W odwecie za śmierć chłopaka płonie dom Fuentesów, a w pożarze ginie matka rodzeństwa. Luciana z siostrą i dwójką braci odchodzi z miasteczka, lecz pragnienie zemsty nie opuszcza rodziny Fuentes. Postanawiają zaczekać do sprzyjającego momentu…
Narratorką całej opowieści jest córka Jose, Isabel Jimenez (chuda i długonoga Yohana Cobo, znana z "Volver" Almodovara). To jej oczami – już nie dziecka, jeszcze nie kobiety - widzimy całą historię. Jest gorące lato, Isabel przeżywa swoją pierwszą miłość, jednocześnie stara się odkryć ponure tajemnice przeszłości swojej rodziny.
Życie w miasteczku płynie sennie i leniwie, żona właściciela baru zdradza go z kierowcą tira, lokalny głupek naciąga statecznych mieszkańców na piwo, na festynie podtatusiały wokalista śpiewa disco hispano… Sielanka. I tylko coraz bardziej duszna atmosfera i narastające, genialnie stopniowane napięcie wskazuje, że zaraz coś niedobrego się wydarzy…
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: www.vivarto.pl