W 78. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego wspominał je w "Faktach po Faktach" uczestnik tego zrywu Henryk Skalski ps. Mirek, który był łącznikiem. Mówił o momencie, gdy dostał się do niewoli. - To był okres, gdzie był niesamowity atak i myśmy postanowiliśmy się ewakuować do statku "Bajka" - opowiadał. Jak mówił, gdy powstańcy byli w pobliżu statku, zaatakowali Niemcy. - Myśmy się poddali - dodał.
78 lat temu, 1 sierpnia 1944 roku, wybuchło Powstanie Warszawskie. W "Faktach po Faktach" wspominał je Henryk Skalski ps. Mirek ze Zgrupowania "Kryska". W trakcie powstania miał 14 lat. Był łącznikiem.
- Myśmy mieli rozkaz, żeby stawić się na ulicy Fałata i po dwóch dniach to odwołano. To było dla nas zaskoczenie i w końcu w dniu 1 sierpnia dostaliśmy polecenie, żeby zjawić się na Fałata - powiedział. Dodał, że dowódca przekazał, żeby "wyjąć opaski, że już jest dekonspiracja". - Powiedział: Henryk słuchaj, nie mamy żywności, a słyszałem, że twój ojciec prowadzi sklep kolonialny, więc idź po to, co może przyniesiesz - opowiadał Skalski.
Dodał, że dostał się na ulicę Czerniakowską, gdzie mieszkał. - Zbieram żywność, ale okazuje się, że nagle są strzały na ulicy. Ojciec mówi: słuchaj, ale nie możesz wyjść przez kilka dni - wspominał. Jak opowiadał, żołnierze "Kryski" byli słabo uzbrojeni, pochowali się w piwnicach.
- 2-3 sierpnia przejeżdżało pięć czołgów, na których siedzieli żołnierze. Ja w tym czasie poszedłem na sam strych i obserwowałem. Przez kilka dni nic się nie działo i w końcu zjawili się żołnierze "Kryski" - wspominał. Na ulicy Okrąg powstała komenda, gdzie Skalski zgłosił się i został łącznikiem biura informacji prasowej. - Moim zadaniem było przenoszenie meldunków - powiedział.
Henryk Skalski: postanowiliśmy ewakuować się do statku "Bajka", w pobliżu zaatakowali nas Niemcy
Wspominał, jak dostał się do niewoli. - To był okres, gdzie był niesamowity atak i myśmy postanowiliśmy się ewakuować do statku "Bajka". W tym czasie przypłynęli żołnierze armii Berlinga (...) Oni obiecali nam, że przetransportują nas pontonami na drugą stronę Wisły. Ale niestety te pontony nie przyszły i gdy byliśmy w pobliżu statku "Bajka", zaatakowali nas Niemcy - mówił.
- Myśmy się poddali. Ustawili nas w szeregu. To było charakterystyczne, że Niemcy podchodzili do każdego, ściągali z szyi medaliki - dodał. Jak mówił, doprowadzili powstańców do Związku Nauczycielstwa Polskiego, a stamtąd do kościoła na Woli. - Wszystkich zapędzili do piwnicy. Na drugi dzień rano ustawiono nas w szeregu. Widzę, że idzie gestapowiec, a za nim jakiś cywil. Jak do nas podeszli, cywil wskazał na mnie, a że byłem łącznikiem, byłem znany, gestapowiec mnie szarpnął i doprowadzili do biura - relacjonował.
Skalski mówił, że gdy potwierdził, że jest łącznikiem, chcieli wiedzieć, "gdzie są kanały, którymi gdzieś ktoś przechodzi". - Ja mówiłem, że akurat o tym, że przechodzili kanałami, nie miałem pojęcia. Dostałem lanie - dodał.
Trafił do przejściowego obozu w Skierniewicach, skąd w końcu został zwolniony. Jak wspominał, zatrzymał się w Konstancinie, gdzie mieszkała jego babcia. - Czekaliśmy do wyzwolenia. 17 stycznia ojciec mówi: Warszawa w gruzach - opowiadał.
Źródło: TYVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24