- Problem polega na tym, że są wybory, jest Kwaśniewski, który jest solą w oku Tuska i w związku z tym jest sexy - stwierdził Marek Siwiec (Europa Plus Twój Ruch) w "Piaskiem po oczach", odnosząc się do współpracy byłego prezydenta z ukraińskim oligarchą. Zdaniem Marka Migalskiego (Polska Razem), "czyściej byłoby, gdyby Kwaśniewski poświęcił się biznesowi i opuścił politykę".
Media podały ostatnio, że b. prezydent Aleksander Kwaśniewski zasiada we władzach ukraińskiej spółki gazowej Burisma Holdings, należącej do ukraińskiego oligarchy Mykoły Złoczewskiego, byłego ministra w rządzie Wiktora Janukowycza. W piątek rano Kwaśniewski mówił na antenie TVN24, że nie odejdzie z rady dyrektorów tej firmy.
Marek Siwiec w "Piaskiem po oczach" zaznaczył, że współpraca Kwaśniewskiego z ukraińskim oligarchą ma charakter "taktowny i bardziej merytoryczny niż operacyjny". Podkreślił, że odbywa się to w sposób "transparentny".
- On nie musi niczego ujawniać. Skoro nie musi, to robi to, co może robić. Legalnie płaci podatki w Polsce i z tego punktu widzenia niestety nie można się (do niego) dobrać, w związku z tym robi się listę jego mocodawców, którzy się nie podobają - mówił.
- Jeżeli to się komuś nie podoba, to ja mogę powiedzieć tylko "sorry, taki mamy klimat" - cytując klasyczkę - dodał Siwiec. Na pytanie, czy nie widzi w tej współpracy choćby grama niestosowności, odpowiedział: - Ja widzę jakieś 74 kilogramy niestosowności. Polegają one na tym, że zamiast rozmawiać o tym, czy w Polsce wprowadzić euro, rozmawiamy o tym, czy pan, któremu doradza Kwaśniewski z innymi panami, jest be. To jest niestosowność sytuacji, bo tracimy czas - tłumaczył. Jak mówił, jest to element walki politycznej, a gdyby nie zbliżające się wybory, to "pies z kulawą nogą nie interesowałby się tymi kontraktami."
"Jeden chodzi po oligarchach, drugi robi selfie"
Z kolei zdaniem Marka Migalskiego, współpraca Kwaśniewskiego z prezydentem Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewew jest gorsza, niż ta z ukraińskim oligarchą. Jak podkreślał, Nazarbajew jest "krwawym dyktatorem, który morduje swoich opozycjonistów."
- Potrafię zrozumieć, że ktoś chce żyć na bardzo wysokim poziomie. On dostaje z budżetu 16 tysięcy złotych na biuro. Ale czyściej byłoby, gdyby poświęcił się biznesowi i opuścił politykę - mówił.
Migalski zauważył także, że problem tkwi w tym, że Polska nie potrafi zagospodarować wiedzy i doświadczenia byłych prezydentów.
- Jest lekko zawstydzające, że jeden z naszych prezydentów chodzi po różnych oligarchach czy biznesmenach i tam dorabia do swojej pensji. (...) A drugi prezydent (Lech Wałęsa) jeździ i sobie robi "selfie" w łazience w Dubaju. To oznacza, że my, jako Polska, tracimy - tłumaczył.
Autor: db/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24