Związkowcy z Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty złożyli w czwartek zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez władze poczty. To efekt publikacji tvn24.pl o wydaniu przez spółkę niemal 70 mln złotych na wybory prezydenckie, które się nie odbyły.
We wtorek ujawniliśmy, że majowe wybory prezydenckie będą kosztowały Pocztę Polską przynajmniej 70 milionów złotych. 68 896 820 złotych - na taką kwotę opiewają faktury, które w związku z przygotowaniami do organizacji wyborów Poczcie Polskiej wystawiły co najmniej cztery firmy. Z dokumentów, do których dotarł tvn24.pl, wynika, że poczta wypłaciła z tego tytułu już ponad 26 milionów złotych, choć wybory prezydenckie się nie odbyły.
Z opublikowanych przez tvn24.pl dokumentów wynika, że dwie umowy na ponad 30 mln złotych każda podpisały z Pocztą Polską firmy z Dębicy oraz Piotrkowa, które miały skompletować pakiety wyborcze. Kolejne miliony trafiły do przedsiębiorców, którzy dostarczyli urny do głosowania oraz worki do transportu głosów.
Pierwsze umowy z zewnętrznymi kontrahentami pocztowcy podpisali już 18 kwietnia. Tymczasem ustawa, która precyzowała rolę poczty w wyborach korespondencyjnych została przyjęta dopiero 8 maja.
Ministerstwo Aktywów Publicznych, któremu podlega Poczta Polska, odpowiedziało nam, że "nie zawierało z Pocztą Polską żadnej umowy dotyczącej organizacji wyborów".
Sasin zrzuca winę na opozycję
Już po publikacji tekstu pytany o to, kto zapłaci za przygotowania do wyborów, które się nie odbyły, minister Jacek Sasin odpowiadał w RMF FM. "Normalnie tego typu rzeczy jak koszty wyborów reguluje budżet państwa. Ale tak się zastanawiam, obserwuję to wszystko, co dzieje się wokół tych wyborów i to, że opozycja cały czas trąbi i chwali się, że te wybory nie odbyły się i to jest wielki sukces, że oni te wybory zablokowali, no to może się podzielą w tej chwili tymi kosztami rzeczywiście - nieodbytych wyborów" - mówił minister aktywów państwowych w rozmowie z Robertem Mazurkiem.
Na publikację tvn24.pl zareagowali związkowcy z Poczty Polskiej. W czwartek do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów trafiło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez władze pocztowej spółki. "Niniejszym zawiadamiamy, iż Zarząd Poczty Polskiej S.A. (...), reprezentowany przez panów Tomasza Zdzikot – prezes, Grzegorza Kurdziel – wiceprezes, Pawła Przychodzeń – wiceprezes, Tomasza Janka – wiceprezes, Tomasza Cicirko – wiceprezes, Andrzeja Bodziony – wiceprezes, w naszej ocenie dopuścili się działania na szkodę zarządzaną przez nich spółką, jaką jest Poczta Polska S.A. poprzez wyprowadzenie ze spółki bez żadnych podstaw prawnych kwotę 68 896 820 zł (słownie: sześćdziesiąt osiem milionów osiemset dziewięćdziesiąt sześć tysięcy osiemset dwadzieścia złotych).
(...) Zarząd Poczty Polskiej S.A. nie miał zawartej żadnej umowy z przedstawicielami Rządu RP jako odpowiedzialnym za przygotowania do przeprowadzenia wyborów. (...) Stąd też uważamy, że wszelkie decyzje, jakie podjął Zarząd PP S.A. w zakresie wydatkowania funduszy spółki mogą stanowić nie tylko ich przekroczenie, ale i działanie na szkodę spółki, jaką jest Poczta Polska S.A. oraz jej pracowników" - piszą przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Piotr Moniuszko oraz jego zastępca Józef Grabarczyk.
Szukają pomysłu, jak po fakcie zapłacić poczcie
- Liczymy, że ktoś, kto podejmował takie decyzje, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Na razie wychodzi na to, że ciężarem niefrasobliwości mają być obciążeni szeregowi pracownicy spółki. Gdyby tę kwotę wydaną na wybory podzielić między wszystkich pracowników po równo, to każdy dostałby po 700 złotych. A proszę pamiętać, że zarobki 70 procent pracowników Poczty oscylują wokół płacy minimalnej - zżyma się Piotr Moniuszko.
W czwartek "Dziennik Gazeta Prawna" napisał, że władze poczty próbują odzyskać od państwa poniesione koszty wyborów, które się nie odbyły. "Teraz trwa poszukiwanie bezpiecznej formuły prawnej, w ramach której można byłoby się rozliczyć z pocztą. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, spółka podjęła rozmowy w tej sprawie, a uczestniczą w nich przedstawiciele Prokuratorii Generalnej RP" - piszą Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki.
To jest hucpa. Gdyby nie dociekliwość dziennikarzy, to temat byłby zamieciony pod dywan. Dopiero coś się zaczęło dziać, gdy nieprawidłowości wyszły na światło dzienne w państwa publikacji.
Rzecznik Poczty Polskiej na pytania tvn24.pl o zwrot jakich kwot spółka domaga się od Skarbu Państwa w związku z przygotowaniami do wyborów 10 maja 2020 oraz w jakim trybie ma to nastąpić, odpisała następująco: "umowa z MAP jest nadal przedmiotem uzgodnień. Poczta Polska nie ujawnia informacji dotyczących zawartych umów związanych z realizacją decyzji Prezesa Rady Ministrów z 16 kwietnia 2020 roku, nr BPRM.4820.2.3.2020, ponieważ stanowią one tajemnicę prawnie chronioną".
Źródło: tvn24.pl