Po pierwsze, była radocha. Po drugie, była myśl: to teraz dopiero zaczęła się robota, teraz dopiero zaczęły się schody - w taki sposób działaczka opozycji w okresie PRL Ludwika Wujec mówiła o tym, jakie towarzyszyły jej uczucia po podpisaniu Porozumień Sierpniowych.
40 lat temu, 31 sierpnia 1980 roku, w Gdańsku zostały podpisane porozumienia między komisją rządową a komitetem strajkowym. Porozumienia Sierpniowe i powstanie Solidarności stały się początkiem przemian 1989 roku.
O swoich wspomnieniach tamtych wydarzeń mówiła na antenie TVN24 w rozmowie z Piotrem Jaconiem działaczka opozycji demokratycznej w PRL Ludwika Wujec, wdowa po zmarłym niedawno opozycjoniście Henryku Wujcu. W 1976 roku została współpracowniczką Komitetu Obrony Robotników i następnie Komitetu Samoobrony Społecznej "KOR", gdzie zajmowała się między innymi organizowaniem wsparcia dla represjonowanych robotników m.in. z Ursusa i Radomia. Do Solidarności przystąpiła w 1980 roku.
"Teraz zaczyna się ostra harówa"
Ludwika Wujec opowiadała TVN24, jakie uczucia towarzyszyły jej po podpisaniu porozumień.
- Ja miałam przede wszystkim taką radochę, że zaraz po podpisaniu tych porozumień odezwał się telefon, bo były wyłączone. Pierwsza osoba, która do mnie zadzwoniła, to był Mirek Chojecki (Mirosław Chojecki, jeden z działaczy opozycyjnych - red.), który zadzwonił do mnie, że jest, a on przecież siedział (w więzieniu - red.). Więc wyszedł, jak on wyszedł, to znaczy, że wyjdą. I rzeczywiście, po chwili odezwał się mój mąż, który też siedział i który też wyszedł. Więc pierwsza to była radocha - opisywała Ludwika Wujec.
- Po drugie, była myśl: to teraz dopiero zaczęła się robota, teraz dopiero zaczęły się schody. Nie tam, że odtrąbiliśmy zwycięstwo, tylko, że jeżeli z niego ma cokolwiek wyjść, to teraz zaczyna się ostra harówa. I rzeczywiście się zaczęła - dodała była opozycjonistka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24