Owinął wokół małego paluszka dyrektora stoczni. Widziałem, że to jest facet z charyzmą, który potrafi dyskutować - tak Lecha Wałęsę wspominał fotograf i fotoreporter Chris Niedenthal w rozmowie z Piotrem Jaconiem w TVN24.
Chris Niedenthal, polski fotograf i fotoreporter urodzony w Wielkiej Brytanii, był w Stoczni Gdańskiej 15 sierpnia 1980 roku, w drugim dniu strajku. - Przyjechałem tu jakimś cudem. Pewien brytyjski dziennikarz zaproponował mi, żebym tu przyjechał. Pierwszego dnia strajku zadzwonił i powiedział, że coś się dzieje w Gdańsku. Powiedział: "słuchaj, może pojedziemy tam następnego dnia" - wspominał fotograf w rozmowie z Piotrem Jaconiem.
Relacjonował, że początkowo nie chciano ich wpuścić na teren stoczni. Niedenthal ostatecznie wszedł jako tłumacz brytyjskiego dziennikarza. - Ale zabronili mi robić zdjęć - powiedział.
Niedenthal opowiadał, że po dniu spędzonym w Stoczni Gdańskiej wrócił do Warszawy, by wysłać klisze fotograficzne do Stanów Zjednoczonych. Zaraz potem nie wrócił do Gdańska, gdyż z żoną i małym dzieckiem mieli zaplanowane wakacje. Na terenie stoczni pojawił się ponownie na ostatnie trzy dni wydarzeń sierpniowych.
"Wiedziałem, że dzieje się coś na światową skalę"
Wcześniej, drugiego dnia strajku, Niedenthal usiadł koło Lecha Wałęsy, nie mając świadomości, kim jest "ten pan z wąsem". - Z jednej strony koło mnie był on, z drugiej - brytyjski dziennikarz. Naprzeciwko siedział Klemens Gniech, czyli dyrektor stoczni. Drugiego dnia trwały jeszcze negocjacje - opowiadał fotoreporter.
- Widziałem, że ten facet z wąsem bardzo dobrze daje radę. Owinął wokół małego paluszka dyrektora Gniecha. Widziałem, że to jest facet z charyzmą, który potrafi dyskutować - relacjonował w rozmowie z dziennikarzem TVN24. Niedenthal przyznał, że pomimo zakazu udało mu się zrobić kilka zdjęć w sali BHP. - Nie wytrzymałem, chociaż miałem absolutny zakaz robienia zdjęć. Wiedziałem, że dzieje się coś na światową skalę. Trzeba pamiętać, że w Polsce o strajkach się nie mówiło - zaznaczył. Przypomniał, że wówczas określano te wydarzenia jako "przestój w pracy", słowa "strajk" unikano.
- Czułem, że muszę coś sfotografować, bo byłoby strasznie głupio niczego nie zrobić. Gdy była przerwa i Gniech stanął tyłem do mnie, wyciągnąłem aparat i zrobiłem kilka zdjęć, ale bez Lecha. Jego tam nie ma, może gdzieś w tyle - wyjaśniał Niedenthal.
Niedenthal: Wałęsa wiedział, że prasa zagraniczna jest ważna dla niego i Solidarności
Po zakończonym strajku Niedenthal wielokrotnie fotografował wydarzenia z udziałem Lecha Wałęsy w Gdańsku i z jego życia rodzinnego. - Każdy z nas, z prasy zagranicznej, miał prawo i chętnie przyjeżdżał do Lecha. On też bardzo chętnie nas wpuszczał. Wiedział bardzo dobrze, że przydajemy się całej sprawie, że prasa zagraniczna jest bardzo ważna dla niego i całej Solidarności - powiedział.
Fotograf wspominał, że Danuta Wałęsa nigdy go z domu nie wyrzuciła. - Czasami ich salon był przepełniony, a wszyscy palili. To było coś okropnego - dodał.
Niedenthal wyznał, że dzisiaj jest bardzo dumny, że udało mu się zatrzymać na zdjęciach wydarzenia z Sierpnia'80.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24