We wtorek wybija równo 30. rocznica pierwszego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Z założenia jednorazowy projekt już tamtego jednego dnia urósł do rangi czegoś wyjątkowego. Powiew Zachodu, kolorowi ludzie, worki wypełnione gotówką - to była nowa jakość w telewizji i zwiastun lepszego systemu opieki w polskich szpitalach.
Nie sposób napisać o pierwszym Finale WOŚP, nie cofając się w czasie do samych początków lat 90. Jurek Owsiak pracował wówczas w Programie III Polskiego Radia i w swojej cyklicznej audycji "Brum" zapoczątkował przekazywanie symbolicznych datków od słuchaczy na rzecz rodzącej się w Polsce kardiochirurgii dziecięcej.
W 1991 roku Owsiak został ściągnięty do telewizji polskiej i właśnie wtedy, w okolicach świąt Bożego Narodzenia, po raz pierwszy w programie "Róbta co chceta" użył nazwy "Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy". Program oprócz zapewniania widzom oferty muzycznej i rozrywkowej pociągnął i rozwinął misję zbiórek pieniędzy.
- Zaczęły przychodzić pieniądze w ogromnych ilościach, w kopertach, w workach. Ciągnęliśmy to przez ileś odcinków programu, któregoś jednak dnia powiedzieliśmy "panie dyrektorze, trzeba zrobić finał - wspomina reżyser i współprowadzący 1. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w materiale "Dzień Dobry TVN".
W tym czasie - wiosną 1992 roku - zorganizowano jeszcze pierwszy koncert charytatywny pod szyldem WOŚP w Ciechocinku, a także zorganizowano zbiórkę podczas letniego festiwalu w Jarocinie. Muzyka zawsze szła w parze z "owsiakową" bandą. Ale najważniejsze dopiero miało się wydarzyć. Tak docieramy do 3 stycznia 1993 roku.
Powiało Zachodem
Studio TVP2 przy Woronicza zmieniło się wtedy w machinę do pomagania, zaangażowano również 13 ośrodków terenowych. Tematem Finału były choroby serca najmłodszych pacjentów, wszystkie zebrane pieniądze szły na rzecz oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Wspomniani już wcześniej Chełstowski i Owsiak, ale też Agata Młynarska, jako tercet prowadzących robili show.
- Wreszcie w szarej Polsce, w takiej postkomunie pojawił się prawdziwy kolor - na plakatach, w sposobie bycia, w grafikach, które pojawiały się w programie - wspominała po latach Młynarska.
Do studia z biegiem godzin zaczęły nacierać coraz większe tłumy. Ludzie przynosili pieniądze w ilościach daleko przekraczających moce przerobowe osób odpowiedzialnych za ich liczenie.
- Telewizja w pewnym momencie po prostu ogłosiła niewydolność organizacyjną. Ja byłam cała w pieniądzach. Tutaj, w kieszeniach, pod stanikiem. Wszędzie - dodaje Agata Młynarska.
Również wtedy utwór "Karnawał" autorstwa grupy Voo Voo, z charakterystycznym tematem granym przez Mateusza Pospieszalskiego na saksofonie sopranowym, stał się hymnem WOŚP i w różnych aranżacjach jest wykorzystywany w każdym kolejnym Finale.
Zebrano ponad 1,5 miliona dolarów
Sukces 1. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przerósł oczekiwania wszystkich i każdego z osobna. Zebrano zawrotną jak na tamte czasy kwotę ponad 1,5 miliona dolarów, za którą zakupiono m.in. kardiomonitory, inkubatory, defibrylatory, pompy strzykawkowe, pulsoksymetry czy respiratory. Ale zanim to nastąpiło, trzeba było wszystkie otrzymane wpłaty przeliczyć. 30 lat temu nie było szybkich przelewów bankowych. Tylko żywa gotówka.
- Kończy się finał. Jest noc, nad ranem. W studio stoją worki pełne pieniędzy. Jak to policzyć? Ręcznie się nie da. Potrzebne są do tego liczarki, ale pogniecionych banknotów nie dało się do nich włożyć. W związku z tym w salach konferencyjnych były rozłożone koce i panie salowe z żelazkami przez kilka tygodni prasowały te wszystkie banknoty - wspomina w rozmowie z Dzień Dobry TVN profesor Bohdan Maruszewski, kardiochirurg dziecięcy i fundator Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Z założenia jednorazowa akcja, po tak obiecującej inicjacji, musiała przeobrazić się w coś większego. - Wcześniej w ogóle nie myśleliśmy o tym, żeby zakładać fundację, a pierwsza zbiórka pieniędzy była organizowana w oparciu o potrzeby kardiochirurgii dziecięcej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. To właśnie tam istniała fundacja, która już od pewnego czasu zbierała pieniądze na zakup specjalistycznego sprzętu medycznego - opowiada Jurek Owsiak.
Ostatecznie Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy została zarejestrowana w Warszawie 2 marca 1993 roku. Jej założycielami są Jerzy Owsiak, Lidia Niedźwiedzka-Owsiak, Bohdan Maruszewski, Piotr Burczyński, Paweł Januszewicz, Walter Chełstowski, Beata Bethke.
Grają z Jurkiem od 30 lat
Ta wyjątkowa historia nie mogłaby mieć ciągu dalszego, gdyby nie terenowi bohaterowie kwestujący co roku w słońcu i niepogodzie, w zdrowiu i w chorobie. Albo w młodości i wieku seniorskim, tak jak pan Marian Ptak, 85-letni harcmistrz z Kłodzka na Dolnym Śląsku, który z orkiestrą gra nieprzerwanie od samego początku.
- Kiedy jesienią 1992 roku padło, że Jurek Owsiak organizuje Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy pod hasłem "Róbta, co chceta" to nam to bardzo zaimponowało - wspomina. Pan Marian miał wtedy 55 lat, był nauczycielem i zapalonym harcerzem. Zresztą pozostał nim do dzisiaj.
Poprzednia edycja miała być jego ostatnią. Ale, jak mówi, nie tak łatwo się wymiksować z tego przedsięwzięcia. - Mieliśmy się wycofać, ale harcerze nas zdopingowali. Już 30 lat Jurka wspomagamy - mówi harcmistrz.
Pan Marian Ptak wspomina swój pierwszy raz z WOŚP. Wtedy jeszcze bez jednolitych puszek. Każdy dzierżył w ręku worek. Nie było też łączności ze sztabem. - O tym można było tylko pomarzyć. Komórek nie było. Żona musiała jechać samochodem, żeby z kimś porozmawiać - przypomina.
Zresztą to właśnie żona pana Mariana, pani Barbara, od 30 lat trzyma na wszystkim rękę.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: WOŚP/Ireneusz Sobieszczuk