Cały dzień i kawałek nocy tułania się po bezdrożach i lasach, błotach i bagnach? A może dwie-trzy godziny biegu w morderczym tempie po rozpalonym asfalcie? Cokolwiek wybierasz, bieganie to bieganie. A ostatnie tygodnie przed Wings For Life w Poznaniu to bieganie naprawdę ciężkie.
Jeżeli tu trafiłeś, znaczy że lubisz się ruszać. Startowałeś już? A może chcesz zacząć biegać? Miałeś piątkę z wuefu, czy - jak ja - dwóję? Zapraszam do biegania!
U mnie przed 4 maja zapowiadają się długie i bardzo długie wybiegania (w najbliższy weekend 50 km na orientację), interwały, ćwiczenia ogólnorozwojowe, podbiegi i zwykłe przebieżki po lesie. Do tego na pewno dołożę zdrowe jedzenie. To wszystko powinno przyczynić się do realizacji celu na Wings For Life. A celem jest przebiegnięcie 30 km. Łatwo nie będzie, bo samochód, który ma podążać za biegaczami, z godziny na godzinę będzie przyspieszać. Ruszy pół godziny po starcie i już na początku będzie poruszać się z prędkością 15 km/h. Na ostatnich kilometrach dojdzie do 35 km/h. Dla porównania Usain Bolt najszybsze 60-80 metrów w życiu biegł z prędkością 44,72 km/h.
Żeby przebiec 30 km i nie zostać wyeliminowanym przez jeżdżącą metę, kilometr trzeba przebiegać nie wolniej niż w 4:52 minuty. Do tej pory nie miałam takiej prędkości na takim dystansie. Wyzwanie jest zatem duże.
Bieganie to nie wszystko. Jak jeść zdrowo?
Oprócz ćwiczeń, na tym blogu poszukam też potraw dla biegaczy, które można przygotować w kwadrans. Od roku prowadzę bloga, na którym staram się przekonać do jedzenia w domu. Tylko to daje nam pewność, że wiemy, co jest w potrawach, które spożywamy. Oczywiście, warunkiem jest także dobieranie jak najmniej przetworzonych składników i przypraw, ale gdy wyrobimy sobie odpowiednie nawyki, będzie to bardzo proste.
Dziś zrobiłam błyskawiczną kaszę jęczmienną z bakłażanem, miętą i pieprzem. Sycąca, smaczną, tanią i szybką w przygotowaniu. Ugotować trzeba kaszę (końcówka gotowania – pod kocem, jak robiła to babcia), następnie poddusić pokrojonego w kostkę bakłażana, zmieszać z kaszą, podsmażyć lekko i gotowe. Ja przyprawiam bakłażana pieprzem, solą i suszoną, startą w rękach, miętą.
Trudne wyjścia na trening. Jak się mobilizować?
Chociaż nie jest to pierwszy rok mojego biegania, wciąż potrzebuję zachęty, żeby wyjść na trening. Jeszcze trudniej jest, gdy pogarsza się pogoda. Gdy jednak się uda, radość z treningu jest ogromna! Biegałam i przy -20 stopniach, i przez całą noc po nieznanych lasach, i po górach, i po bagnach z komarami. Za każdym razem było warto.
W wyjściu z domu pomaga też pies Łysek, mieszaniec labradora i husky. Ma tyle energii, że po przebiegnięciu 20 kilometrów rozgląda się za dalszą trasą do biegania.
Staram się też urozmaicać teren, w którym trenuję. Wybieram nowe leśne ścieżki, a na wyjazdy zabieram biegowe rzeczy. Podczas wycieczek rowerowych, czy spacerów z psem, znajduję i zapisuję sobie w pamięci miejsca – urokliwe jeziorka, czy wyjątkowo ulubione przez śpiewające ptaki parki – które warto odwiedzić później w biegowych butach na nogach.
O co chodzi z tą orientacją?
Oprócz regularnego biegania prostymi drogami, od roku startuję w zawodach na orientację. Na czym to polega? Na starcie dostajemy mapę z naniesionymi punktami kontrolnymi. Ruszamy w trasę i za pomocą perforatorów (albo elektronicznie) potwierdzamy je po kolei, albo – w zależności od tego, jak zdecydują organizatorzy – w dowolnej kolejności. Często, by znaleźć punkt, nurkować trzeba w krzakach, brnąć w błotach i bagnach. Podrapania i ugryzienia komarów to normalka, ale za to satysfakcja z każdego znalezionego punktu jest ogromna. Zamiast jednej mety na końcu, mamy kilka, kilkanaście, albo kilkadziesiąt met. Jest ich tyle, ile punktów mamy do zebrania. Moje 50 km to jednak nic. Niektórzy startują na dystansach 100 km i więcej…
Autor: Katarzyna Karpa / Źródło: tvn24.pl