18 października polski akredytowany Edmund Klich leci do Moskwy na prezentację projektu raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, który bada przyczyny katastrofy z 10 kwietnia w Smoleńsku – dowiedziała się TVN24.
Nie wiadomo jeszcze, czy raport zostanie przekazany tego samego dnia, czy później. Mają się w nim pojawić wnioski strony rosyjskiej dotyczące przyczyn i odpowiedzialności za katastrofę rządowego Tu-154 10 kwietnia br.
Z dotychczasowych informacji wynika, że Klich różni się od MAK w interpretacji okoliczności katastrofy. Zdaniem polskiego ministra ostatnia faza lotu powinna być zakwalifikowana jako operacja wojskowa, ponieważ przyjęcie, że był to lot cywilny, oznaczałoby, że całość odpowiedzialności spada na pilotów. Strona rosyjska z kolei uważa, że lot polskiej delegacji był cywilny.
Trudna współpraca z MAK
Polska strona wielokrotnie wnioskowała do MAK o dokumenty, z różnym skutkiem. Pod koniec września Komitet przekazał stronie polskiej ostatnią partię: instrukcję techniczną, instrukcję użytkowania w locie, a także dziennik obsługi technicznej, tj. książkę eksploatacyjną tupolewa, zawierającą zapis przeglądów i napraw. Przedstawiciel Polski przy MAK Edmund Klich powiedział polskim dziennikarzom, że nie są to wciąż dokumenty, o które prosił. Wyjaśnił, że strona polska w dalszym ciągu nie ma wszystkich materiałów, związanych z lotniskiem w Smoleńsku i procedurami tam obowiązującymi.
Śledztwo w sprawie smoleńskiej katastrofy prowadzą cztery instytucje: prokuratura rosyjska i polska, komitet śledczy w Rosji (za najważniejszą techniczną część odpowiada tam MAK, czyli Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) oraz komisja badania wypadków lotniczych, którą w Polsce kieruje minister Jerzy Miller.
Źródło: tvn24