Nas musi być stać jako państwo na to, by mieć specjalistyczne organy prokuratorskie, sądowe, policyjne, które będą się zajmować tego typu tematyką - mówił w "Faktach po Faktach" przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii profesor Błażej Kmieciak. Odnosił się między innymi do informacji o śmierci 12-latki. Decyzja o odizolowaniu dziecka od rodziny, w której miało dochodzić do molestowania, nie przyszła w porę.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc.
Dziennikarz radia TOK FM Michał Janczura opisał we wrześniu ubiegłego roku historię 12-latki, która powiedziała swojej cioci o wykorzystywaniu jej we własnym domu. Sprawa trafiła do kolejnych służb i sądów, ale postępowanie, które mogło doprowadzić do zapewnienia dziecku ochrony, nie zostało zakończone. 5 stycznia 2022 r. Janczura poinformował, że dziewczynka popełniła samobójstwo.
Kmieciak: Nie mamy fatalnych przepisów. Zawiodła wyobraźnia
- Kinga powinna żyć. To dziecko powinno mieć wsparcie - skomentował w "Faktach po Faktach" przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii profesor Błażej Kmieciak. Dodał, że komisja będzie występować w tej sprawie do prokuratury, ponieważ ma już informacje, gdzie opisana sytuacja miała miejsce.
Gość TVN24 zwrócił uwagę, iż "informacja dotycząca tego, że dziecko może doświadczać przemocy seksualnej, w różny sposób powoduje reakcje u tego dziecka i powoduje, że w środowisku może spotkać się ze stygmatyzacją i naznaczeniem". Pochwalił w tym miejscu autora artykułu za ukrycie tożsamości dziewczynki i miejsca jej zamieszkania. - Pan redaktor, jak mniemam, postąpił w sposób pełen empatii. My teraz wiemy, gdzie to miało miejsce i na cito będziemy oczekiwać informacji dotyczących tego, jakie działania były podjęte - zapowiedział.
Jego zdaniem w sprawie Kingi "zawiodła wyobraźnia". - Nie mamy fatalnych przepisów. Mamy przepisy, które możemy egzekwować. Ale jednocześnie jako komisja krzyczymy, że muszą być prokuratorzy i sędziowie, którzy są dedykowani do tych spraw - przekonywał.
"Nie wiemy, co doprowadziło do tej tragedii, ale wiemy, że to dziecko było samo"
Jak wskazał Kmieciak, "w reportażu pana redaktora Janczury widać ludzi, którzy mają wyobraźnię cierpienia, wyobraźnię bólu". - Mamy ludzi z MOPS-ów, pierwszego miejsca, do którego trafiła dziewczynka, a także policjantkę, która empatycznie do niej podeszła. Mamy ludzi, z którymi rozmawiał pan redaktor i ludzi, którzy zajęli się tą sprawą. A jednocześnie mamy wędrówkę dokumentów, gdzie sąd mógł zabezpieczyć dobro tej dziewczynki na początku tego postępowania, miał do tego prawo - powiedział. Zaznaczył, że nikogo nie oskarża, bo nie miał jeszcze wglądu w dokumenty dotyczące opisywanej sprawy. - Mamy przepisy prawa, ale prawo opiera się także na naszym wyobrażeniu. Stosowanie prawa powinno polegać też na tym, że wyobrażamy sobie, jak to dziecko samo w pokoju się czuje, gdzie za drzwiami czeka na dole gość, który próbował ją zgwałcić - mówił gość "Faktów po Faktach".
Kmieciak przyznał, że "sąd musi podejmować decyzje na podstawie informacji", ale jednocześnie "ma prawo, widząc i słysząc, że dzieje się coś złego, zabezpieczyć, do czasu wyjaśnienia sprawy przez kuratora, sytuację tego dziecka". - Jeżeli jest taka sytuacja, że dziecko mówi, że boi się wrócić do domu, bo boi się, że doświadczy tam przemocy, to jest sytuacja, która powinna nas alarmować. My nie wiemy do końca, co doprowadziło do tej tragedii, ale wiemy, że to dziecko było samo - powiedział.
Podkreślał, że należy zmienić nie tylko przepisy, ale także mentalność. - Nas musi być stać jako państwo na to, by mieć specjalistyczne organy prokuratorskie, sądowe, policyjne, które będą się zajmować tego typu tematyką - powtórzył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24