Emocje po wyborach nie opadają. Politycy apelują, by to nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej zajmowała się sprawą protestów wyborczych oraz ważności wyborów. - Wypowiedzi neosędziów SN jeszcze przed wydaniem orzeczenia są zupełnie niesłychane. Po pierwsze, pogardliwe określenia protestów, co się nie powinno zdarzać, po drugie, przesądzanie orzeczenia w kilku przypadków - skomentował Mariusz Janicki ("Polityka") w "Loży prasowej" w TVN24. Jak dodał, "to już powinno wykluczać z orzekania o tej sprawie". Patryk Michalski (WP.pl) podkreślił, że "dramat całego społeczeństwa polega na tym, że jesteśmy skazani na konsekwencje tego bałaganu, który PiS zrobiło w wymiarze sprawiedliwości". Według Jacka Nizinkiewicza ("Rzeczpospolita") "mimo wszystko powinno się przeliczyć wszystkie głosy, po to, żeby wyciągnąć wnioski, sprawdzić, gdzie doszło do nieprawidłowości". - Wcześniej był na to czas - wskazał. Dziennikarze komentowali też wypowiedź pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej, która w rozmowie z Konradem Piaseckim zapytała - "czy ja jestem zainteresowana tym, żeby został prezydentem ktoś, kto powie, że ja nie jestem sędzią i że trzy tysiące sędziów ma iść na bruk czy nie wiem gdzie". Według Agaty Kondzińskiej ("Gazeta Wyborcza") "sędzia Manowska tą wypowiedzią udowodniła, że nie powinna być pierwszą prezes SN".