Dwa tygodnie dyplomacji, a potem decyzja o ewentualnym zaangażowaniu się Stanów Zjednoczonych w konflikt izraelsko-irański - takie informacje płyną z Białego Domu. Jakie jest prawdopodobieństwo, że Donald Trump rzeczywiście postanowi wesprzeć militarnie Izrael? Czy któraś ze stron odpowie na ofertę "mediacji" złożoną przez rosyjskiego dyktatora Władimira Putina? - Atak Izraela na Iran jest poważnym problemem politycznym i wizerunkowym dla Moskwy, ponieważ demonstruje jej bezsilność, jako że nie zdołała mu zapobiec - zauważył w magazynie "Horyzont" Marek Menkiszak z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak tłumaczył, Władimir Putin od lat przekonywał zachodnich przywódców, że jest w stanie powstrzymać ajatollahów przed kontynuowaniem irańskiego programu nuklearnego. Tymczasem, zwłaszcza w razie zaangażowania USA po stronie Izraela, niebawem taka oferta może być bezprzedmiotowa, gdyż prawdopodobne zniszczenie kluczowych ośrodków rozwoju programu de facto położyłoby mu kres. Gość Jacka Stawiskiego ocenił przy tym, że pozycję Putina jako rozgrywającego geopolityczną sytuację na Bliskim Wschodzie dodatkowo osłabiłby możliwy upadek reżimu w Teheranie. Jak wojna izraelsko-irańska wpłynie na sytuację walczącej z Rosją Ukrainy? Zdaniem Marka Menkiszaka, Putin może doraźnie skorzystać na bliskowschodnim konflikcie, bo odciągnie on uwagę światowej opinii publicznej od wojny w Ukrainie. Zarazem jednak, wobec konieczności obrony własnego terytorium i działań odwetowych na Izraelu, Iran nie będzie w stanie dostarczać Rosji m.in. dronów, co ograniczy potencjał rosyjskiej armii na ukraińskim froncie.