Zginął od ciosów zadanych młotkiem lub tłuczkiem i nożem. O zabójstwo oskarżona jest żona mężczyzny. Sąd pierwszej instancji ją uniewinnił. Apelacyjny uznał jednak, że wszystko wskazuje na to, że popełniła tę zbrodnię. Proces zostanie powtórzony.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku uchylił uniewinnienie i zwrócił do pierwszej instancji sprawę kobiety oskarżonej o zabójstwo męża. Do zbrodni doszło cztery lata temu w Reszlu (Warmińsko-Mazurskie). W ocenie sądu odwoławczego wszystko wskazuje, że to oskarżona dokonała tej zbrodni.
Według obecnie obowiązujących przepisów, gdy w pierwszej instancji zapada wyrok uniewinniający, sąd odwoławczy – jeśli się z nim nie zgadza – nie może oskarżonej osoby skazać, lecz jedynie to orzeczenie uchylić i zwrócić sprawę do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. W tym przypadku do Sądu Okręgowego w Olsztynie.
Żona oskarżona o zbrodnię
Mąż oskarżonej zginął 17 lutego 2021 r. w swoim domu w Reszlu. Zabójca zadał mu trzy ciosy nożem w klatkę piersiową i wiele ciosów w głowę narzędziem tępym lub tępokrawędzistym (mógł to być np. tłuczek do mięsa lub młotek).
Zarzut dokonania tego zabójstwa, z zamiarem bezpośrednim, prokuratura postawiła żonie zmarłego. Kobieta nie przyznała się do mordu w śledztwie i przed sądem w procesie w pierwszej instancji. W maju 2024 r. została nieprawomocnie uniewinniona. Sąd Okręgowy w Olsztynie ocenił, że brak było dowodów na popełnienie przez nią tej zbrodni. Zwrócił też uwagę na brak wyraźnego motywu, jakim miałaby kierować się oskarżona, zabijając męża.
Jak uzasadniał wtedy sąd – rozstrzygając wątpliwości na korzyść oskarżonej – m.in. nie było ostatecznej pewności, że w tym czasie nikt inny nie mógłby wejść do budynku.
"Nawet najdalej idące prawdopodobieństwo, przy braku jednak stuprocentowej pewności dowodowej o popełnieniu przestępstwa musi skutkować uniewinnieniem" - uzasadniał wtedy sąd.
Apelację od tego wyroku złożyła prokuratura. Chciała uchylenia rozstrzygnięcia pierwszej instancji i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. I taki wyrok w poniedziałek zapadł.
"Dramat rozegrał się w czterech ścianach"
Sąd apelacyjny ocenił, biorąc pod uwagę zebrane dowody, że zabójstwa swego męża dokonała oskarżona. Najpierw uderzyła go trzy razy młotkiem, a gdy te obrażenia nie były śmiertelne, a mężczyzna odzyskał przytomność, zadała też ciosy nożem w szyję i klatkę piersiową, co doprowadziło do zgonu.
Sąd odwoławczy przyjął, że zebrany materiał dowodowy jest pełny. Za błędną uznał – przyjętą przez olsztyński sąd okręgowy – godzinę zabójstwa i fakt, że drzwi do domu były otwarte. Uznał też, że nie było wejścia przez drzwi garażowe. W ocenie sądu apelacyjnego wyklucza to założenie, że ktoś dostał się do domu z zewnątrz.
- Zdaniem sądu apelacyjnego dramat (...) rozegrał się w czterech ścianach. Uczestniczyli w nim wyłącznie małżonkowie, nie było tam osób trzecich – mówił sędzia Tomasz Uściłko, uzasadniając wyrok.
Sędzia zwracał też uwagę, że w rodzinie występował problem alkoholowy, miała go oskarżona, mąż szukał dla niej pomocy, interweniował, np. chował karty do bankomatu, by nie miała pieniędzy na alkohol czy zamykał w domu, gdy była nietrzeźwa, a nawet wylewał znalezione trunki.
- Zabijając męża, oskarżona uzyskała niejako wolność wyrażającą się w nieograniczonej możliwości spożywania alkoholu - tak sędzia odniósł się do ewentualnego motywu zbrodni.
Zwracał też uwagę, że dochodziło do przemocy fizycznej i psychicznej i to kobieta ją stosowała wobec męża. Rodzina miała założoną niebieską kartę, mąż zawiadamiał policję, a ta podejmowała interwencje. O wyjaśnieniach oskarżonej sędzia mówił, że zmieniały się, a do tego były sprzeczne ze znaczną częścią dowodów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock