Część podpisów posłów PiS pod złożonym w poniedziałek projektem dotyczącym głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich było złożonych in blanco – przyznaje w rozmowie z tvn24.pl poseł tej partii, Henryk Kowalczyk.
W poniedziałek około godz. 13 Prawo i Sprawiedliwość przegrało w Sejmie głosowanie w sprawie włączenia do porządku obrad wcześniej złożonego projektu ustawy dotyczącego sposobu głosowania w wyborach prezydenckich. To oznaczało, zgodnie z sejmowym regulaminem, że nie można było rozpocząć nad nim prac. Ogłoszono przerwę w obradach do 18.30.
W kuluarach parlamentu spekulowano wówczas, że PiS może próbować doprowadzić do reasumpcji, czyli powtórzenia przegranego głosowania. Zamiast tego posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli nowy projekt, do czego - zgodnie z regulaminem Sejmu - potrzebnych było 15 podpisów.
Ich zebranie nie było proste, bo posiedzenie Sejmu odbywało się w trybie zdalnym – większość posłów brało w nim udział za pośrednictwem internetu, a w gmachu przy Wiejskiej byli tylko nieliczni politycy. Na sali plenarnej poszczególne partie reprezentowało po kilku przedstawicieli.
Mimo to pod projektem znalazło się 38 podpisów posłów PiS, m.in. byłego ministra środowiska Henryka Kowalczyka.
Kowalczyk: część podpisów zebranych in blanco
Kowalczyk w rozmowie z tvn24.pl podkreślił, że podpisał się osobiście, bo po południu był w Sejmie.
Pytany, w jaki sposób PiS zebrało pozostałe podpisy, powiedział, że "część in blanco. - A około 20-30 posłów było w Sejmie na sali plenarnej lub w innych pomieszczeniach - dodał.
Były minister środowiska wyjaśnił, że "stosuje się te i te (podpisy)". - Czasami są (wykorzystywane - red.) podpisy in blanco, ale wykorzystuje się głównie te, które są na bieżąco (zbierane - red.) - podkreślił.
Praktykę zbierania podpisów in blanco w PiS opisała w 2017 roku Wirtualna Polska. Posłowie PiS przyznali wówczas, że "są one potem wykorzystywane przy składaniu projektów ustaw". - Takie blankiety krążą na posiedzeniach klubu i wszyscy się podpisują na zaś - mówił poseł PiS.
Oznacza to, że pod projektami ustaw mogą się znajdować podpisy posłów, którzy nawet ich nie czytali.
Posłanka podpisuje, ale głosuje przeciw
Pod projektem ustawy o głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich widnieje też podpis posłanki PiS, Agnieszki Soin. W wieczornym głosowaniu była przeciwko jego przyjęciu. Kowalczyk pytany, czy była to jedna z tych osób, która podpisała się in blanco, przyznał, że to możliwe.
Sama Soin była dla nas nieuchwytna. Gdy zadzwoniliśmy na jej numer telefonu, uzyskany w biurze prasowym PiS, słychać było jedynie komunikat "nie ma takiego numeru".
Projekt PiS zakłada między innymi, że jeśli na terytorium Polski ogłoszono stan epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego w wydanym wcześniej postanowieniu. Nowy termin wyborów musi odpowiadać terminom przeprowadzenia wyborów prezydenta określonym w konstytucji, z której wynika, że wybory prezydenckie mogą odbyć się 3, 10 lub 17 maja.
Autorka/Autor: Grzegorz Łakomski
Źródło: TVN24