Jak zostać szpiegiem? Nic prostszego. Trzeba znaleźć ogłoszenie o pracy – na przykład takie, jakie pojawiło się na jednej z krakowskich uczelni: „Chcesz mieć stałą pracę w Warszawie to przyjdź na spotkanie z oficerem Agencji Wywiadu”. Spotkanie się odbyło, studenci przyszli - a dziś jakoś nikt nie chce o nim opowiadać. Wiadomo – Top Secret.
Nie wiemy więc, czy prelekcję ilustrowano fragmentami filmów o Jamesie Bondzie – bo przecież nie rodzimym socjalistycznym „Życiem na gorąco”, gdzie dzielny redaktor Maj obnażał rewizjonistyczne spiski. Zresztą dziś redaktor – w myśl ustawy lustracyjnej – żadnym redaktorem już by nie mógł być. Więc filmy odpadają. Nie wiemy, czy studentów uczono tajnych sposobów komunikacji. Zapewne nie, bo akurat studenci to znają takie sposoby komunikacji podczas kolokwium o jakich nawet Tajnym Służbom Jej Królewskiej Mości się nie śniło. Nie wiemy, czy degustowano drinki wstrząśnięte nie zmieszane. Chyba nie – bo przecież w kwestii drinków mieszanych dających wstrząsający efekt to raczej studenci zasługiwaliby na miano ekspertów. Nie wiemy także, czy było strzelanie. Pewnie nie, bo w strzelaniu studenci znów okazaliby się mistrzami. Trenują podczas testów wielokrotnego wyboru. Nie wiemy w końcu, ilu studentów zdecydowało się po spotkaniu wstąpić w szeregi wywiadu IV RP i zdobyć "stałą pracę w Warszawie". Pewnie żaden, bo - jak przekonali się oficerowie wywiadu wojskowego - ta praca wcale nie jest taka stała. A który ze studentów za kilka lat chciałby się znaleźć w Raporcie Likwidującym Agencję Wywiadu? Co więc wiemy? Wiemy, że nic nie wiemy – w czym (oby nie!) wydajemy się podobni do nowych polskich służb. Mocno wstrząśniętych i najwyraźniej zmieszanych. Czasami mam nieodparte wrażenie, że For Poland - The World is Not Enough