Teczka Andrzeja Krawczyka, byłego ministra w Kancelarii Prezydenta, bezprawnie opuściła archiwa IPN i trafiła do Pałacu Prezydenckiego na tajne spotkanie. Poinformował o tym sam Krawczyk, zeznając wczoraj przed Sądem Lustracyjnym we własnym procesie. Jeśli jego zeznania są prawdziwe, Lech Kaczyński ma nie lada kłopot – donosi „Trybuna”.
Andrzej Krawczyk podał się do dymisji 7 lutego, w związku z podejrzeniami, że w stanie wojennym był tajnym współpracownikiem Wojskowej Służby Wewnętrznej. Informacja o tych podejrzeniach miała trafić do Pałacu Prezydenckiego kilka dni wcześniej. Były prezydencki minister wystąpił o autolustrację i wczoraj stanął przed Sądem Lustracyjnym. Sędziów zaintrygowało, w jaki sposób Lech Kaczyński dowiedział się o podejrzeniach wobec Krawczyka.
Lustrowany zeznał, że zadzwoniła do niego Elżbieta Jakubiak, szefowa gabinetu prezydenta, z prośbą o pilne spotkanie, ponieważ do prezydenta dotarły niepokojące informacje o domniemanej współpracy. Krawczyk dodał, że wie o tajnym, wielogodzinnym spotkaniu w Pałacu Prezydenckim, na którym analizowano zawartość jego teczki, dostarczonej z IPN. „Trybuna” zastanawia się, w jaki sposób dotyczące ministra dokumenty trafiły do Pałacu, skoro zgodnie z prawem ich miejsce było tylko i wyłącznie w Instytucie Pamięci Narodowej.
Gazeta poprosiła o odpowiedź rzecznika IPN Andrzeja Arseniuka, ten jednak nie umiał jej udzielić. Zaznaczył, że o udostępnienie teczki Krawczyka zwracał się do Instytutu Sąd Lustracyjny, nie potrafił jednak powiedzieć, czy z podobną prośbą zwracał się również Pałac Prezydencki. „Nie potrafił, czy nie chciał – oto jest pytanie” – puentuje „Trybuna”.
Andrzej Krawczyk został wczoraj przez Sąd Lustracyjny oczyszczony z zarzutu tajnej współpracy z WSW.
(ŁSz)
Źródło: "Trybuna"