Kleszcze ponownie wyszły na żer. Jest ich zatrzęsienie. Chcą się rozmnażać, aby mieć siłę – karmią się krwią. Kąsają więc zwierzęta i ludzi - przestrzega "Dziennik Łódzki".
Kleszcze zagrażają zdrowiu, a nawet życiu człowieka, bo roznoszą bakterie boreliozy. Co gorsza, na ogół nie rozpoznawanej w przychodniach, do których zgłaszają się chorzy. Czytelnik "DŁ", pan Krzysztof z Łodzi (nazwisko do wiadomości redakcji) przeszedł prawdziwą drogę przez mękę, nim trafił na lekarza, który postawił prawidłową diagnozę. – Pojawiło się osłabienie, dreszcze, gorączka, a wreszcie drętwienie nóg – przypomina sobie pan Krzysztof.
– Pierwszy lekarz, do którego się zgłosiłem, stwierdził, że winien jest kręgosłup i odesłał na konsultację do neurologa. Od niego pan Krzysztof dowiedział się, że poza zmianami zwyrodnieniowymi kręgosłupa nic mu nie dolega. Dopiero lekarz z Olsztyna rozpoznał boreliozę.– Dowiedziałem się, że kleszcz może być niezauważony i że nie zawsze zarażenie objawia się rumieniem na skórze. A wystarczyło, by od razu skierowano mnie na badania, stwierdzające obecność przeciwciał– wzdycha czytelnik gazety.
Podobne doświadczenia ma Paweł Kowalski, strażnik leśny z podpiotrkowskiego Koła. – Objawy boreliozy przypominają grypę – mówi leśnik. – Mimo że choroba jest wśród leśników bardzo rozpowszechniona, wielu nie zgłasza się z nią do lekarza – dodaje Kowalski, który od lat zmaga się z boreliozą i każdego roku musi powtarzać kilkutygodniową kurację antybiotykową.
W tym roku w woj. łódzkim stwierdzono już 107 przypadków zachorowania na boleriozę. To ponad 30 więcej niż do lipca minionego roku. Ile przypadków jest nierozpoznanych? Tego nikt nie wie, ale wielu lekarzy myśli schematycznie – nie było rumienia, to skąd miałaby się wziąć borelioza? Najbardziej narażeni są ludzie pracujący i odpoczywający w lasach, parkach i ogródkach. Ale nie tylko… – Kleszcze są wszędzie, nawet w przydomowym trawniku, niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak trudno uniknąć z nimi kontaktu – tłumaczy doktor Maria Popowicz, epidemiolog w łódzkim sanepidzie. – Ale jeśli po powrocie do domu szybko się kleszcza usunie, ryzyko zakażenia boreliozą jest znikome.
Dr Paweł Stefanow z Zakładu Epidemiologii Państwowego Zakładu Higieny: – W tym roku lekarze z całego kraju zgłosili nam bardzo dużą liczbę zachorowań na boreliozę. Ostatnie ciepłe wiosny spowodowały, że kleszcze miały bardzo dobre warunki rozwoju, podobnie jak zwierzęta, na których żerują. W lasach jest teraz bardzo dużo tych pasożytów, których ukąszenie może być niebezpieczne.
Nie wszyscy ukąszeni przez kleszcza muszą jednak zachorować. Bakterie dostają się do organizmu człowieka po 12 godzinach od wbicia się pajęczaka w skórę. Przyjęte na czas antybiotyki eliminują krętki boreliozy z organizmu. Dlatego z każdym niepokojącym ukąszeniem warto iść do lekarza, by zadecydował o leczeniu.
Źródło: "Dziennik Łódzki"