"Gazeta Wyborcza" ujawnia fragmenty zeznań funkcjonariuszki ABW, która filmowała akcję Agencji wobec Barbary Blidy. Zeznania przed prokuratorem potwierdzają przypuszczenia polityków SLD, którzy uważali, że film miał w mediach posłużyć do skompromitowania ich koleżanki partyjnej.
Jak pisze "Gazeta", zatrzymanie Barbary Blidy, byłej posłanki SLD i byłej minister budownictwa, ABW filmowała z własnej inicjatywy. W sobotę – po ponad dwóch miesiącach apelów ze strony opozycji i mediów – Agencja ujawniła 27-sekundowy film.
Na nagraniu z 25 kwietnia widać funkcjonariuszy stojących na ganku domu Blidy w Siemianowicach Śląskich. W tle słychać dźwięki z ulicy. Nagranie urywa się, gdy funkcjonariusze
wchodzą dalej. Kilkanaście minut później Barbara Blida zastrzeliła się w łazience.
Film kręcono zza płotu. Kamerę obsługiwała Bogusława Pietras, z zawodu fotograf, w ABW pracuje od pięciu lat.
"Gazeta" ujawnia fragment jej zeznań w śledztwie badającym postępowanie ABW: "Byłam odpowiedzialna za to, aby sfilmować wejście i wyjście z zatrzymaną. Nie wiedziałam, o jaką osobę chodzi. (...) Ustawiłam się tak, abym mogła zobaczyć główne wejście. Zaczęłam nagrywać po kilku sekundach, gdy funkcjonariusze zniknęli mi z oczu. Nie miałam zadania filmowania czynności mających miejsce wewnątrz budynku. Oczekiwałam na sygnał od funkcjonariuszy, którzy weszli do środka, gdy będą wychodzić”.
Funkcjonariuszka uściśla: „Miałam nakręcić wyprowadzenie osoby zatrzymanej aż do umieszczenia jej w samochodzie”. Dodaje też, że miała sfilmować „także wejście do delegatury [ABW] – gdyby było takie polecenie”.
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza