Na wielu wydziałach w Uniwersytetu Łódzkiego nie ma do wyboru ani jednego lektoratu. Podobna sytuacja jest na Politechnice Łódzkiej - alarmuje "Dziennik Łódzki".
Nowo przyjęci studenci Uniwersytetu Łódzkiego nie uczą się języków obcych. Pierwsze lektoraty dla nich ruszą w następnym semestrze, a na wielu wydziałach dopiero za rok. Zdaniem specjalistów, taka "czarna dziura" w językowej edukacji musi się odbić na poziomie wiedzy.
Jadwiga Janik, rzeczniczka UŁ, uświadamia świeżo upieczonym żakom, że brak lektoratów na pierwszym semestrze to żadna nowość. – Nowo przyjęci czasem rezygnują ze studiów, nie zdają egzaminów w pierwszych sesjach i odchodzą z uczelni, mówi Janik. I dodaje, że późniejsze rozpoczynanie lektoratów na UŁ oznacza mniejsze grupy, które łatwiej można pomieścić w salach uczelni.
Prof. Mirosław Handke, minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, nie dziwi się takiej argumentacji: – Nauka języków obcych jest bardzo kosztowna. Na pierwszym roku jest niesamowity odsiew. Uczelnie to przewidują i przyjmują zawsze więcej studentów, dodaje. – Lektoraty nie powinny być przymusowe. Młody człowiek ma przychodzić na studia z dobrą znajomością języka obcego.
Dla zawiedzionych najlepszą radę ma Przemek Majkowski, student logistyki na UŁ: – zakwaterujcie się w akademiku z obcokrajowcami, jak ja. Dla mnie każdy wieczór to praktyczna nauka angielskiego w życiowych sytuacjach.
Źródło: "Dziennik Łódzki"