"Tina Turner, 'Królowa rock and rolla', zmarła dziś w spokoju w swym domu w Küsnach niedaleko Zurychu w Szwajcarii w wieku 83 lat po długiej chorobie". Przekazany w środę wieczorem krótki komunikat rzecznika piosenkarki poruszył fanów muzyki na całym świecie. "Królowa rock and rolla" odcisnęła swoje piętno na wielu z nich, nie tylko za sprawą muzyki, ale też własnego życia i postawy, która stała się inspiracją dla wielu.
Urodziła się jako Anna Mae Bullock w malutkim Nutbush w Tennessee. "Kościół, przędzalnia, szkoła, szopa przy autostradzie numer 19. Ludzie dbają, by było tu czysto i nazywają to miejsce Nutbush" - śpiewała po latach w jednej z pierwszych napisanych przez siebie piosenek, "Nutbush City Limits". Pierwsze pieniądze zarabiała jako asystentka pielęgniarki i opiekunka dzieci. Jej mama liczyła, że Anna Mae zostanie pielęgniarką albo nauczycielką. Ona sama jednak czuła, że nie jest to droga dla niej. Uwielbiała tańczyć i śpiewać, a ludzie lubili ją oglądać. Występowała od dziecka. Sama przyznawała, że choć w szkole średniej uczyła się trochę śpiewu, nawet operowego, to większość z umiejętności wokalnych i tanecznych przyszła jej naturalnie.
Choć świat znał ją jako Tinę Turner, do końca życia były w niej dwie osoby. "Jestem Anną Mae i jestem też Tiną. To dwie strony mojej osobowości, dwa aspekty mojego życia. Anna Mae jest domatorką, kocha ciszę, spokój i prywatność. A Tina kocha wszelkiego rodzaju artystyczną ekspresję" - mówiła niedawno w wywiadzie dla "Harvard Business Review".
ZOBACZ TEŻ: Kwiaty i znicze przed domem Tiny Turner w Szwajcarii, hołd piosenkarce oddano też w Los Angeles
Tina Turner. Kariera i toksyczne małżeństwo
Jej kariera rozpoczęła się, jak to często bywa, trochę przypadkiem. Jako nastolatka opuściła rodzinne strony i przeniosła się do St. Louis, gdzie śpiewała w kościelnych chórach, z czasem też w chórkach towarzyszących profesjonalnym artystom. Jeden z nich zwrócił uwagę na utalentowaną nastolatkę podczas spontanicznego występu. Był nim Ike Turner, wówczas lider Kings of Rythm. Usłyszał, jak Anna śpiewa "You Know I Love You" z repertuaru B.B. Kinga i zaproponował 17-latce miejsce w zespole. Tak narodziła się Tina, a Ike stał się na wiele lat nieodłączną częścią jej życia zawodowego i prywatnego. Błogosławieństwem, a ostatecznie również przekleństwem.
Żoną Ike'a była przez 16 lat, do 1976 roku, kiedy to uciekła z hotelowego pokoju w Dallas. Dopiero kilka lat później świat dowiedział się prawdy o jej toksycznej relacji. "Mój związek z Ike'em unieszczęśliwił mnie. Na początku byłam w nim zakochana. Zobaczcie, ile dla mnie zrobił. Ale był też totalnie nieprzewidywalny" - pisała w autobiografii. Świat widział ich sukces, kolejne single, albumy i koncerty, nie widział dramatu, który trwał. Zespół na początku lat 70. świętował za sprawą "Proud Mary" - utwór został ich najlepiej sprzedającym się singlem i zdobył nagrodę Grammy, tymczasem Tina przeżywała horror. W swoich wspomnieniach, cytowanych przez Fox News, pisała: "Użył mojego nosa jako worka treningowego tyle razy, że kiedy śpiewałam, czułam smak krwi spływającej mi do gardła". I dalej: "Złamał mi szczękę. I nie mogłam sobie przypomnieć, jak to jest nie mieć podbitego oka".
"Przez długi czas czułam, jakbym znalazła się w miejscu bez wyjścia z niezdrowej sytuacji. Nie wiedziałam, dokąd zmierzam i co mogę zrobić, by się z tego wydostać. To było bolesne" - przyznała w "Harvard Business Review". Kilka lat zajęło jej, by wyrwać się ze związku, który dał jej tyle bólu. Ryzykując karierę, odeszła. Złożyła pozew o rozwód, ale zachowała swój pseudonim sceniczny. I choć solowe początki nie były łatwe, mówiła: "Nigdy nie pomyślałam o rezygnacji z moich marzeń. Można powiedzieć, że jestem niepoprawną optymistką. Chociaż trudno było wówczas zobaczyć, jak mogę spełnić swoje marzenia, skupiłam się bardziej na tym, co chcę osiągnąć w życiu. Prywatnie i zawodowo".
Tina, którą pokochała publiczność na całym świecie
Kilka lat później sukces znów przyszedł. W 1984 roku ukazała się jej płyta "Private Dancer", potem były kolejne światowe hity, nagrody, występy w filmach, słynne duety - jak ten z Mickiem Jaggerem czy Davidem Bowiem, w końcu wielkie trasy koncertowe. Fani podziwiali jej niezwykły głos, taniec, inspirowali charakterystyczną fryzurą, zachwycali nogami, które lubiła eksponować w popularnych wówczas teledyskach.
Publiczność kochała Tinę, a ona odwzajemniała tę miłość. Była dla swoich fanów dokładnie tym, czym chcieli ją widzieć. Opowiadała, jak przed każdym występem koncentrowała się na ludziach, którzy przyszli jej posłuchać. - Wizualizowałam swoją publiczność i modliłam się, abym mogła być tym, kim każda osoba potrzebuje mnie akurat tego dnia. Abym mogła inspirować ich marzenia i pomóc im naładować ich dusze. Dla mnie to było najlepsze w przebywaniu na scenie: wymiana energii z każdą osobą na widowni - mówiła. Również i polska publiczność miała okazję zobaczyć ją na scenie. Pierwszy raz już w 1981 roku, kiedy to artystka wystąpiła w katowickim Spodku i na warszawskim Torwarze.
O tym, jak wielki wpływ miała i ciągle ma na muzykę, świadczą reakcje ludzi z branży na jej śmierć. Ale również to, że ciągle jest inspiracją dla nowych pokoleń muzyków. Przykład z ostatnich dni - jeden z najpopularniejszych obecnie zespołów heavy-metalowych Ghost wydał na nowym maxi-singlu cover jej przeboju "We Don’t Need Another Hero" i piosenka wróciła na listy przebojów.
Tina Turner. "Dar życia" od męża
Na swoją artystyczną emeryturę wybrała Szwajcarię, kraj, w którym - jak sama przyznawała - czuła się jak w domu. Przyjęła też jego obywatelstwo. Okolica nad Jeziorem Zuryskim i tamtejsze zielone pastwiska przypominały jej strony z dzieciństwa. - To miejsce szczególne duchowo. Trudno to opisać, ale tutejsze naturalne środowisko napełnia mnie specjalną energią, która pochodzi zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz - mówiła w wywiadzie.
Mieszkała tam ze swoim drugim mężem, niemieckim producentem muzycznym i potentatem w tej branży Erwinem Bachem. W odróżnieniu od pierwszego związku, przy Erwinie znalazła spokój, miłość i oddanie. Niezwykły dowód tego przyszedł w najtrudniejszych momentach. Już trzy miesiące po ślubie w 2013 roku przeszła udar mózgu, potem zachorowała na raka jelita grubego, w końcu na mocną niewydolność nerek. Wtedy to mąż zaproponował, że odda jej swoją nerkę. W kwietniu 2017 roku przeprowadzono operację, która zakończyła się sukcesem.
"Cieszę się, że mogę powiedzieć, iż dzięki mojemu ukochanemu mężowi Erwinowi, który dał mi jedną ze swoich nerek, dar życia, jestem w dobrym zdrowiu i kocham życie każdego dnia" - pisała w 2020 roku w książce "Happiness Becomes You: A Guide to Change Your Life for Good".
Tina zmarła w środę, 24 maja w swoim domu w Küsnacht.
Źródło: HBR, Fox News, People