- Nie bójcie się, panowie - uspokaja polityków Antoni Macierewicz, przyozdabiając te słowa pogodnym uśmiechem. I choć emocje, jakie budzi Antoni Macierewicz, można jeszcze zrozumieć, to nie da się zaakceptować próby narzucenia opozycji, którego polityka ma delegować do jednej z najważniejszych komisji sejmowych - pisze w "Rzeczpospolitej" Joanna Lichocka.
Według niej, politycy PO, nie zgadzając się na Antoniego Macierewicza, stawiają PiS warunek nie do spełnienia. Istotą przyjętego obyczaju parlamentarnego jest poszanowanie autonomii poszczególnych klubów w delegowaniu swoich przedstawicieli czy to do Prezydium parlamentu, czy to do komisji sejmowych. Po raz kolejny łamiąc ten obyczaj (Zbigniew Romaszewski był pierwszą ofiarą tej taktyki), politycy PO doskonale zdają sobie sprawę, że PiS nie może sobie pozwolić na to, by rządzący wkraczali w ich autonomiczne decyzje. Mimo to PO upiera się przy swoim, eskalując konflikt.
Świadczy o tym także tempo, w jakim Platforma wycofała się z decyzji o powołaniu komisji czteroosobowej. Może to skłaniać do przypuszczeń, że w rzeczywistości PO wcale nie chce, by w komisji zasiadał przedstawiciel PiS. Jest to o tyle groźne, że PO już zapowiedziała, iż komisja otrzyma uprawnienia śledcze. To z kolei otwiera drogę do podejrzeń, że w intencji PO speckomisja ma się stać narzędziem do walki politycznej z opozycją. Byłoby zatem lepiej, gdyby PO uszanowała zwyczaj parlamentarny i przecięła tego typu spekulacje - radzi publicystka "Rz".
Zdaniem Lichockiej, w odróżnieniu od PO świetnie rozumie to lider PSL Waldemar Pawlak. Wczoraj w Radiu Zet stwierdził, że nie widzi formalnych przeszkód dla obecności Antoniego Macierewicza w speckomisji oraz, że osoba, która niedawno była szefem kontrwywiadu wojskowego i ma certyfikat dopuszczający do tajnych informacji, spełnia wymagane kryteria. - Jeżeli nie ma przesłanek, dowodów i przeszkód, to nie blokujmy tego typu rozstrzygnięć – mówił Pawlak.
Donald Tusk odwoływał się w swoim exposé do "zdrowego chłopskiego rozumu", jaki wniósł do jego rządu PSL. Warto by było, aby premier posłuchał, co ten rozum mu podpowiada - pisze w "Rzeczpospolitej" Joanna Lichocka.
Źródło: "Rzeczpospolita"