Ministerstwo Finansów od osiemnastu miesięcy nie jest w stanie rozstrzygnąć, czy Centralne Biuro Antykorupcyjne złamało prawo, kupując system do inwigilacji "Pegasus".
W 2018 roku kontrolerzy NIK napisali w raporcie, że szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego mógł złamać ustawę o dyscyplinie finansów publicznych, kupując system "Pegasus". Według nich, CBA nie mogło do tego celu wykorzystać 25 mln zł pochodzących z Funduszu Sprawiedliwości, którym zarządza resort sprawiedliwości, a które MS przelało na konta służby antykorupcyjnej.
CBA nie może przyjmować pieniędzy
Kontrolerzy stwierdzili, że doszło do złamania dyscypliny finansów publicznych, bo - choć resort Zbigniewa Ziobro może zasilać pieniędzmi także administrację publiczną - to CBA nie powinno przyjmować takich środków.
- Ustawa o CBA jasno mówi, że służba może korzystać tylko i wyłącznie z bezpośredniej dotacji budżetowej. Nie może przyjmować pieniędzy z innych źródeł, na przykład od Lasów Państwowych czy KGHM, czy Ministerstwa Zdrowia – tłumaczy Paweł Wojtunik, szef CBA od 2009 do 2015 roku. - Bo kto wtedy uwierzy, że śledztwo czy kontrola w tych instytucjach nie będą uzależnione od wysokości wpłaty na konta Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
"Pegasus" do totalnej inwigilacji
Inspektorzy NIK odkryli również, że 25 mln zł, które z funduszu otrzymało CBA, przeznaczono na zakup systemu do inwigilacji "Pegasus". Jak ujawnili reporterzy magazynu "Czarno na białym", to system pozwalający na "podglądanie" w czasie rzeczywistym zawartości telefonów, czy innych urządzeń elektronicznych, budzący obawy organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka.
Co ciekawe, podobne kontrowersje "Pegasus" budzi w świecie służb specjalnych. Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, generał Krzysztof Bondaryk ostrzegał, że tak zaawansowane systemy równie dobrze mogą służyć do inwigilacji inwigilujących - przekazując dane na zewnątrz.
Sprawa z ciężarem politycznym
Inspektorzy NIK najpierw złożyli doniesienie o złamaniu dyscypliny finansów publicznych do Rzecznika Finansów Publicznych w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ten nie dopatrzył się złamania ustawy. W grudniu 2018 roku złożyli więc zażalenie do drugiej instancji, do Głównego Rzecznika Finansów Publicznych. Aktualnie jest nim wiceminister finansów Piotr Patkowski.
- Sprawy zażaleń na postanowienia rzeczników dyscypliny finansów publicznych są przez głównego rzecznika załatwiane sukcesywnie, to jest zasadniczo według kolejności wpływu, przy uwzględnieniu jednak zagrożenia przedawnieniem karalności czynów objętych zaskarżonymi rozstrzygnięciami. Obecnie trwa przygotowanie rozstrzygnięcia i jego uzasadnienia między innymi w tej sprawie – odpowiedziało nam biuro prasowe resortu finansów.
Podczas nieoficjalnych rozmów urzędnicy resortu przyznają, że sprawa ma ciężar polityczny. – Najlepiej dla wszystkich, jakby znikła, ale tak się przecież nie da. Na razie nie ma decyzji, jak ją rozstrzygnąć – usłyszeliśmy od wysokiego rangą urzędnika MF.
Kariera byłego szefa CBA
Katalog kar za złamanie dyscypliny finansów publicznych rozciąga się od upomnienia, poprzez naganę, karę pieniężną, po zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Sprawa dotyczy okresu, gdy szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego był Ernest Bejda. Premier Mateusz Morawiecki nie zdecydował się powierzyć mu kierowania służbą antykorupcyjną przez drugą kadencję i w jego miejsce wiosną tego roku na szefa CBA powołał Andrzeja Stróżnego. Natomiast Bejda wszedł do zarządu PZU SA i do rady nadzorczej Alior Banku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24