Mniej niż pół tysiąca złotych na osobę – to cena, za jaką rząd Donalda Tuska może uniknąć kolejnych protestów i paraliżu państwa. Bo jeśli podwyżek nie będzie, to kolejne grupy rozpoczną strajki i wyjdą na ulicę. Polacy uważają, że zarabiają za mało, i są gotowi wziąć udział w kolejnych protestach. Tak wynika z badań przeprowadzonych przez instytut ARC Rynek i Opinia na zlecenie dziennika „Polska”.
Czy można uniknąć tego, by na wiosnę strajki i protesty drogowe nie sparaliżowały kraju? Jak się okazuje, cena spokoju w państwie nie jest aż tak wysoka. Ponad 65 proc. Polaków zadowoliłaby podwyżka nie wyższa niż 500 zł. Tylko 22 proc. uważa, że powinni dostać nie mniej niż 500, choć nie więcej niż 1000 zł. Co dziesiąta osoba deklaruje, że oczekuje podwyżki wyższej niż 1000 zł.
Pomimo polepszającej się sytuacji gospodarczej nie odczuwamy poprawy zarobków. Tak uważa trzy czwarte ankietowanych. Zaledwie co piąty pytany stwierdził, że zarobki większości Polaków poprawiają się.
Także ponad 75 proc. Polaków uważa, że już teraz należy im się podwyżka. Przy czym dominują optymiści: niemal 44 proc. ankietowanych uważa, że ma szansę wkrótce zacząć zarabiać więcej. Mniejsza grupa, ale też pokaźna, prawie 32 proc., nie widzi szans na poprawę swoich zarobków. Zaledwie co dziesiąta osoba jest zadowolona ze swojej pensji.
Drogą, by poprawić płace, szczególnie w budżetówce, będą strajki i protesty. Dotykają one z reguły w dużo większym stopniu tych zakładów, w których pracodawcą jest państwo. To tam związki zawodowe są najsilniejsze. Nie oznacza to, że prywatni pracodawcy mogą spać spokojnie. Niemal 40 proc. ankietowanych, zatrudnionych zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej, jest gotowych wziąć udział w akcji protestacyjnej, by poprawić swoje zarobki. Tak więc jeśli podwyżek nie będzie – wiosna szykuje się bardzo gorąca.
Nasi ankietowani nie palili się do krytycznego oceniania faktu, że protesty powodują paraliż państwa. Polacy są gotowi strajkować i popierają protesty, bo uważają je za usprawiedliwioną metodę przekonywania pracodawcy do poprawy ich zarobków. 56 proc. badanych twierdzi, że protestujący to zdesperowani ludzie walczący o poprawę swojej sytuacji materialnej.
Wygląda na to, że podwyżki całkowicie rozwiązałyby problem protestów. Tylko 13 proc. badanych uważa, że mają one tło polityczne, a ich celem jest chęć zaszkodzenia rządowi. Ankietowani nie byli nazbyt surowi dla gabinetu Donalda Tuska. Połowa z nich uważa, że rząd panuje nad sytuacją w ogarniętym protestami kraju. Ale zdaniem trzech czwartych osób z tej grupy rządowi zdarza się popełniać błędy i niewłaściwie reagować. Z naszych badań można wysnuć wniosek, że jedyną reakcją oczekiwaną przez większość Polaków są podwyżki.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP