- Ukraińcy przyglądają się temu poważnie bo to bardzo, ale to bardzo poważny rozłam w tym rosyjskim monolicie, który bardzo istotnie może wpłynąć na sytuację na froncie i na przebieg tej agresywnej wojny przeciwko Ukrainie, którą prowadzi Rosji - powiedział Andrzej Zaucha, wieloletni korespondent Faktów TVN w Moskwie, znawca Rosji.
W piątek szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn przekazał, że oddziały regularnej rosyjskiej armii zaatakowały obóz wagnerowców, co skutkowało licznymi ofiarami śmiertelnymi. Oznajmił, że zamierza "przywrócić sprawiedliwość" w siłach zbrojnych i wezwał, by nie okazywać mu sprzeciwu.
Zobacz także: Atak Rosji na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
W sobotę w godzinach porannych przywódca najemników poinformował, że znajduje się w kwaterze Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem i oczekuje tam na przybycie ministra obrony Siergieja Szojgu oraz szefa sztabu generalnego Walerija Gierasimowa. Zagroził, że w przeciwnym razie Wagnerowcy "pójdą na Moskwę".
Do sytuacji odniósł się prezydent Rosji Władimir Putin, który powiedział m.in., że "wszyscy ci, którzy wstąpili na ścieżkę zdrady, którzy przygotowali zbrojne powstanie przeciw władzy, którzy posługują się szantażem i terrorystycznymi metodami, zostaną ukarani. Będą odpowiadać zarówno przed prawem, jak i przed społeczeństwem".
Ukraińcy bacznie obserwują sytuację
Jak powiedział na antenie TVN24 Andrzej Zaucha, wieloletni korespondent Faktów TVN w Moskwie, znawca Rosji, napiętej sytuacji bacznie przyglądają się Ukraińcy.
- Zacznijmy od tego, że tutaj w Ukrainie bardzo, ale bardzo uważnie przyglądają się temu, co dzieje się po drugiej stronie granicy. Rostów leży bardzo blisko tej administracyjnej granicy (...), to dzieje się bardzo blisko Ukrainy - powiedział Zaucha. - Ukraińcy przyglądają się temu poważnie bo to bardzo, ale to bardzo poważny rozłam w tym rosyjskim monolicie, który bardzo istotnie może wpłynąć na sytuację na froncie i na przebieg tej agresywnej wojny przeciwko Ukrainie, którą prowadzi Rosji - zaznaczył korespondent "Faktów" TVN.
Zaucha zauważył, że jeden z najbliższych doradców prezydenta Zełenskiego Mychajło Podolak napisał dziś, że "w Rosji dopiero wszystko się zaczyna i któreś z tych dwóch ugrupowań na pewno musi przegrać". Jak mówił "po jednej strony jest Jewgienij Prigożyn, który ma 25 tysięcy ludzi pod bronią, bardzo lojalnych, oddanych mu, którzy przeszli ciężkie walki w Bachmucie, a więc mających ogromne doświadczenie". Jak wskazał Zaucha drugą stroną jest "ministerstwo obrony, legalne władze na Kremlu".
Moskwy nie ma kto bronić?
Andrzej Zaucha zauważył, że "Ukraińcy podkreślają jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, o której na co dzień nie mówimy, nie myślimy, a o której wiadomo też dosyć niewiele".
- Mianowicie, że większość, jeżeli właściwie nie wszystkie zdolne do walki rosyjskie siły mundurowe są na froncie, na Ukrainie. To znaczy, że tam na tyłach, tam gdzie teraz znajduje się Jewgienij Prigożyn właściwie nie ma kto stanąć mu na drodze - przekazał Zaucha. - Już pojawiły się informacje o tym, że na trasach prowadzących do Moskwy pojawiają się oddziały Ministerstwa do spraw sytuacji nadzwyczajnych. To jest obrona cywilna, takie jednostki trochę na wzór naszej Straży Pożarnej, które działają w sytuacjach, gdy jest jakaś klęska żywiołowa, katastrofa, ale nie są przeznaczone do walki. To znaczy, że Kreml nie ma kogo wysłać, że nie ma tam oddziałów, które mogłyby stanąć na drodze Prigożyna - podkreśla korespondent "Faktów" TVN.
Dowodem na to, że Kreml nie ma kogo wysłać naprzeciwko przywódcy grupy Wagnera jest według Zauchy to, z jaką łatwością oddziały te zajęły Rostów, milionowe miasto.
- Oddziały Prigożyna po prostu do niego wjechały, bez żadnego wystrzału, zajęły kluczowe miejsca w tym mieście. Pojawiły się także informacje, że zajęły kontrolę nad wojskowymi obiektami w Woroneżu. Z Rostowa do Moskwy jest 1000 km, a z Woroneża do Moskwy 500 km. Między tymi dwoma miastami jest odległość 500 km i to wszystko wydarzyło się dzisiaj w nocy. To też pokazuje, że tam na tyłach nie ma rosyjskiej armii regularnej, która mogłaby zatrzymać oddziały Prigożyna - zaznacza reporter "Faktów" TVN.
Źródło: TVN24