Łukasz Sz. został oskarżony przez prokuraturę o popełnienie 21 przestępstw. Według śledczych mężczyzna miał między innymi znęcać się ze szczególnym okrucieństwem nad strusiem Zenkiem, pochodzącym z agroturystyki w Wielkopolsce. Skatowane zwierzę nie przeżyło. Inne zarzucane mężczyźnie przestępstwa to m.in. posiadanie znacznych ilości narkotyków, handel narkotykami, zniszczenie mienia i groźby karalne.
Zwrot na pierwszej rozprawie
Sz. przebywa w areszcie od 13 stycznia. W czwartek przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się jego proces.
Na pierwszej rozprawie doszło do zwrotu. Łukasz Sz., który jak dotąd wypierał się od odpowiedzialności, przed sądem przyznał się do 20 z 21 przestępstw. Oskarżony nie podtrzymał także większości własnych wyjaśnień, które z protokołów odczytywał sędzia Robert Grześ. Nie chciał jednak składać przed sądem nowych zeznań.
Jedyny zarzut, do którego nie przyznaje się Łukasz Sz., dotyczy podpalenia siana.
Jak poinformowała Fundacja Viva!, "wobec oświadczenia oskarżonego o przyznaniu się do winy, sąd ograniczył postępowanie dowodowe tylko do spornego zarzutu, przez co będziemy przesłuchiwać sześciu zamiast 30 świadków". - W zakresie zarzutu, do którego (oskarżony - red.) się nie przyznaje, postępowanie dowodowe zostanie przeprowadzone. I tam nie będziemy niczego ukrywać - zaznaczył mec. Relewicz.
Obrona wnioskowała o to, by wyłączyć jawność procesu, na co nie zgodził się jednak sąd. Jak powiedział dziennikarzom obrońca oskarżonego, mec. Maciej Relewicz, "temat sprawy jest nieciekawy". - Wolelibyśmy, żeby szczegóły sprawy nie były ujawniane, skoro oskarżony się przyznaje - powiedział obrońca.
"Cierpienie rozciągnięte w czasie"
Do dramatycznych wydarzeń doszło 11 stycznia tego roku. Po wdarciu się na teren agroturystyki Łukasz Sz. znęcał się nad strusiem. - Drastyczny sposób działania doprowadził do powstania u strusia obrażeń wielonarządowych, wewnętrznych. Tak poważnych, że prowadziły one do wewnętrznego krwotoku, wykrwawienia się zwierzęcia i w konsekwencji jego śmierci - powiedziała TVN24 prokurator Beata Trawczyńska z Prokuratury Rejonowej Poznań-Nowe Miasto.
Jak wynika z informacji przekazanych przez Fundację Międzynarodowych Ruch na Rzecz Zwierząt Viva!, oskarżony miał bić strusia tępym narzędziem, kopać, ciągnąć za skrzydła i szyję, doprowadzając m.in. do przerwania ciągłości przełyku. Zwierzę padło po dwóch dniach męczarni.
- Ta śmierć nie nastąpiła od razu, natychmiastowo. Było to cierpienie rozciągnięte w czasie. Myślę, że to uzasadnia przyjęcie takiej kwalifikacji w przypadku tego czynu - powiedziała prokurator Trawczyńska.
"To była maskotka, atrakcja"
Mecenas Katarzyna Topczewska, pełnomocniczka właściciela zwierzęcia oraz Fundacji Viva!, podkreśliła w rozmowie z TVN24, że "tak poruszającej sprawy" jeszcze nie prowadziła. - To, co najbardziej dotyka, to to, że ofiarą padło zupełnie niewinne zwierzę, które przebywało w swoim domu, w którym czuło się bezpieczne, bo to była maskotka, atrakcja całej Traperskiej Osady (to nazwa agroturystyki - red.). Ktoś po prostu wdarł się do domu tego zwierzęcia i zrobił mu tak potężną krzywdę - powiedziała Topczewska.
- Nie wiem, jaki trzeba mieć stopień demoralizacji, jak bardzo trzeba być okrutnym człowiekiem, żeby w ten sposób zmasakrować żywe, niewinne, czujące zwierzę. Dla mnie tu nie ma żadnej okoliczności łagodzącej (...). - podkreśliła adwokatka.
Sąd zdecydował, że oskarżony pozostanie w areszcie na kolejne trzy miesiące. 12 stycznia ma odbyć się kolejna rozprawa.
Autorka/Autor: bp/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24