Liceum im. Marcina Wadowity w Wadowicach chlubi się tym, że uczęszczał do niego Karol Wojtyła. W mieście każdy nazywa szkołę "papieskim liceum". Tymczasem dyrektor placówki Jan S. jest podejrzany o fałszowanie dzienników lekcyjnych i wyłudzanie pieniędzy. Zarzuty postawiła mu także Państwowa Inspekcja Pracy (PIP), a "papieskim liceum" zainteresowała się minister do spraw przeciwdziałania korupcji Julia Pitera – dowiedziała się "Gazeta Krakowska".
"Do mojego biura poselskiego zwrócili się nauczyciele z tej szkoły, wskazując na nieprawidłowości w zarządzaniu placówką" – wyjaśnia Pitera. Po jej interwencji szkołę skontrolowali wizytatorzy z krakowskiego kuratorium. Stwierdzili, że w liceum dochodziło do licznych nieprawidłowości przy zatrudnianiu nauczycieli i ocenianiu uczniów. Pitera spowodowała też, że do akcji wkroczyła inspekcja pracy. Końcowy raport trafił właśnie do starostwa powiatowego, prokuratury oraz kuratorium oświaty.
Przed sądem w Wadowicach dyrektor będzie musiał wyjaśnić, dlaczego – jak stwierdziła PIP – nie wypłacał terminowo pensji nauczycielom, wypowiadał umowy o pracę nauczycielom mianowanym niezgodnie z prawem, nie potwierdził na piśmie zawartych z nimi umów o pracę oraz nie ujawnił wypadku przy pracy jednego z pracowników technicznych. Ostatni zarzut to dopuszczenie "pracownika technicznego do wykonywania pracy niesprawną wiertarką udarową".
Dyrektorowi grozi grzywna do 30 tys. złotych. Po zawiadomieniu inspektorów prokuratura ma zająć się także "uporczywym i złośliwym naruszaniem praw pracowniczych przez dyrektora placówki". W tej chwili prokuratura prowadzi już śledztwo w sprawie fikcyjnych lekcji w szkole. "Postawiliśmy Janowi S. zarzuty wielokrotnego fałszowania dzienników lekcyjnych. Dyrektor wpisywał do nich, że odbył lekcję, a w tym samym czasie był np. w Warszawie. Kwota, jaką dzięki fałszowaniu dzienników miał wyłudzić dyrektor, to... 135 zł.
Pracę liceum nadzoruje starostwo. W powiecie rządzi koalicja PiS–PO. Wicestarosta Mirosław Nowak mówi, że trudno odwołać dyrektora, który nie został prawomocnie skazany. "Podejrzenia nie zostały potwierdzone nawet aktem oskarżenia. Śledztwo ciągnie się już ósmy miesiąc i nie może się skończyć" – przekonuje. Dyrektor twierdzi natomiast, że nie jest zmęczony pracą w szkole. "Nie zamierzam z niej odchodzić, jakby niektórzy chcieli. Będę się bronić w sądzie" – mówi Jan S.
Źródło: Gazeta Krakowska