Krzywdzenie pacjentów odchodzeniem od łóżek to ostatnia rzecz, którą zrobimy, ale jeżeli lekarze pokątnie wyrwą podwyżki tylko dla siebie, nie będziemy milczeć - zapowiadają pielęgniarki w "Super Nowościach".
Wtedy nie skończymy na pikietach i prośbach. Cały biały personel zastrajkuje. Zobaczymy, czy lekarze poradzą sobie z chorymi bez naszej pomocy! - takie hasła padały z ust pielęgniarek i położnych zgromadzonych w czwartek pod Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie. Pielęgniarki zebrały się, by przedstawić postulaty dotyczące podwyżek płac i zwrócić uwagę władz na gwałtownie powiększający się niedobór pielęgniarek i rosnącą z roku na rok lukę pokoleniową.
Ich złość i gorzkie słowa wywołała wypowiedź przewodniczącego Związku Zawodowego Lekarzy z regionu, który zagroził, że w razie dopuszczenia pielęgniarek do rozmów o podwyżkach, lekarze nie podejmą rozmów z rządem o zawieszeniu strajku. - Przyzwoitek przy rozmowach nie potrzebujemy - powiedział. Pielęgniarki zarzucają lekarzom dbanie tylko o swoje interesy i grożą, że jeżeli lekarze wszystkie pieniądze zagarną dla siebie, odejdą w poniedziałek od łóżek chorych.
- Pieniądze dla nas są, wystarczy sięgnąć do administracji wszystkich szczebli, od NFZ poprzez urzędy marszałkowskie i wojewódzkie. Czy urzędnicy zarabiający po 10 tys. zł pełnią bardziej odpowiedzialne funkcje od nas, które mamy niewiele ponad tysiąc? Nie bójmy się strajkować! Teraz oprócz podwyżek możemy wywalczyć to, że nasz zawód nie umrze śmiercią naturalną. Jeżeli nic nie zrobimy, za 10 lat nie będzie komu pielęgnować chorych! – mówi Iwona Hyjek ze Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Mielcu.
Do piątkowych rozmów o podwyżkach w ochronie zdrowia ministerstwo zaprosiło nie tylko lekarzy i pielęgniarki, ale także inne centrale związkowe.
Źródło: "Super Nowości"