"Renaissance" to moment wspólnej celebracji odkrywania własnej wyjątkowości, własnej wartości i bycia nieperfekcyjnymi. Królowa popu bawi się wspólnie z publicznością - tą koncertową i tą kinową - na własnych zasadach: uwodzi, kusi, żeby rzucić wszystko i tańczyć razem z nią. Tańczyć w bezpiecznej przestrzeni, wolnej od uprzedzeń, najróżniejszych form stygmatyzacji, dyskryminacji.
- Mój największy rozwój artystyczny brał się z przekraczania porażek, konfliktów i traum - mówi w jednej ze scen Beyoncé. - W kolejnym etapie mojego życia chcę, żeby to było efektem pokoju i radości. Jestem kim jestem, można mnie lubić bądź nie. Jestem w naprawdę pięknym momencie życia jako kobieta... To najlepszy czas w moim życiu. Myślałam, że było to, gdy miałam 30 lat, ale nie, jest coraz lepiej. Życie staje się lepsze. Spędziłam zbyt dużą część życia na zadawalaniu ludzi i wreszcie mam wyj***ne - rzuciła ze śmiechem wokalistka, producentka, kompozytorka, producentka i biznesmenka. Ale również reżyserka, scenarzystka i producentka "Renaissance: A Film by Beyoncé". "Renaissance: A Film by Beyoncé" (wyreżyserowany wspólnie z Edem Burkem) to nie tylko filmowy zapis trasy koncertowej Renaissance World Tour, obejmującej 56 koncertów w 39 miastach Europy i Stanów Zjednoczonych, w których udział wzięło około 2,7 mln osób. Bo Beyonce w 169-minutowej produkcji odsłania kulisy powstawania płyty, trasy koncertowej oraz tego, jak zmieniło się jej życie w ostatnich latach. Dowiadujemy się miedzy innymi tego, że prace nad rozmachem, z jakim powstała szósta solowa trasa koncertowa artystki, ruszyły cztery lata temu.
Wpływ Beyoncé na inflację
Trasa szybko stała się fenomenem kulturowo-społecznym, a także ekonomicznym. Główny ekonomista Danske Bank Micheal Grahn ocenił w rozmowie z "Financial Times", że "Beyoncé blip" ("wyskok Beyoncé") miał "bardzo rzadki" wpływ na szwedzką ekonomię. Po tym jak Amerykanka ogłosiła, że swoje tournée rozpocznie dwoma koncertami w Sztokholmie, ceny hoteli poszybowały w górę. To spowodowało, że inflacja w maju w Szwecji była około 0,2 procenta wyższa od oczekiwanej. - Beyoncé jest odpowiedzialna za dodakową niespodziankę w tym miesiącu - stwierdził Grahn. - To dość zdumiewająca rzecz w przypadku pojedynczego zdarzenia. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliśmy - zaznaczył. Podobny "efekt Beyoncé" zaobserwowano w Wielkiej Brytanii. Office for National Statistics (brytyjski odpowiednik Głównego Urzędu Statystycznego) zwrócił uwagę na to, że brytyjska część trasy Beyonce przyczynił się do nieoczekiwanego wzrostu cen towarów i usług, co odbiło się również na poziom inflacji. ONS zaznaczył, że zaobserwowano 6,8-procentowy wzrost wydatków na rekreację i kulturę - najszybszy od trzech dekad - co był główną przyczyną wzrostu inflacji. Chociaż w 2023 roku Beyonce ograniczyła się do Europy i Stanów Zjednoczonych, to spowodowała "wojnę stadionową" w Sydney. Po tym jak premier Nowej Południowej Walii Chris Minns początkiem maja zwrócił się do Venues NSW (agencja rządowa, nadzorująca obiekty sportowe) o przygotowanie wniosku o zmianę ograniczeń liczby organizowanych koncertów w Allianz Stadium z czterech od 20 rocznie. Miedzy innymi po to, żeby móc zaplanować tu ewentualny koncert Beyonce. To spowodowało oburzenie ze strony szefostwa większego stadionu Accor, które przekonywało, że to ich obiekt lepiej nadaje się na koncert Beyoncé.
To nie wszystko. Według szacunków QuestionPro – cytowanych między innymi przez "New York Times" – koncerty Beyoncé wygenerowały dodatkowy dochód dla miast je goszczących łącznie 4,5 mld dolarów. Tak w największym skrócie można opisać kolejny "efekt Beyoncé".
Celebracja odkrywania własnej wyjątkowości
Podobnie jak poprzedni jej dokument z koncertu "Homecoming", tak i teraz, "Renessaince" jest czymś więcej niż zapisem trasy, czy jakiegoś konkretnego występu. Z obsesyjnym wręcz dążeniem do perfekcji opowiada o projekcie, który wzywa do zerwania z perfekcjonizmem. Ale to, co zachwyca najbardziej, to sposób, w jaki Beyoncé oddaje pierwszy plan innym. Było to widać podczas koncertów, ale widać to również w filmie. "Renaissance" to moment wspólnej celebracji odkrywania własnej wyjątkowości, własnej wartości i bycia nieperfekcyjnymi. Nic więc dziwnego, że Beyoncé, wyruszając w trasę, postanowiła zamieniać kolejne stadiony w ekstrawagancki, futurystyczny klub taneczny rodem z filmów science-fiction. A wszystko traktując z ogromnym przymrużeniem oka.
Królowa popu bawi się wspólnie z publicznością - tą koncertową i tą kinową - na własnych zasadach: uwodzi, kusi, żeby rzucić wszystko i tańczyć razem z nią. Tańczyć w bezpiecznej przestrzeni, wolnej od uprzedzeń, najróżniejszych form stygmatyzacji, dyskryminacji. Po latach pandemii i w czasach ciągłych globalnych kryzysów każdy z nas potrzebuje bądź potrzebował takiego hedonistycznego eskapizmu. I nie ma w tym nic złego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. Julian Dakdouk/Parkwood Entertainment