Jan Holoubek filmem "Doppelgänger. Sobowtór" pokazał, że jest świetnym reżyserem, ambitnym artystą i bardzo uważnym obserwatorem rzeczywistości. Pozornie prosty w swojej konstrukcji thriller szpiegowski wymyka się gatunkowym ramom. Dość wyraźnie widać, że Holoubek skupił się na opresyjności, brutalności i bezwzględności służb specjalnych oraz ich mocodawców.
Rewelacyjnym dramatem biograficznym "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" Jan Holoubek zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Nie wystarczy przecież świetnie debiutować, ale trzeba przekonać widownię i krytyków, że sukces poprzedniego filmu nie był tylko przypadkiem. Pomimo pewnych niedociągnięć i nie do końca zrozumiałych wyborów artystycznych, Holoubek filmem "Doppelgänger. Sobowtór" pokazał, że jest jednocześnie świetnym reżyserem, ambitnym artystą i bardzo uważnym obserwatorem rzeczywistości.
Punktem odniesienia opowiadanej w tym filmie historii, są losy prawdziwego peerelowskiego szpiega Jerzego Kaczmarka, który był tak zwanym "wtórnikiem", to znaczy za pomocą skradzionej tożsamości innej osoby, prowadził działania wywiadowcze poza krajem. Scenarzysta Andrzej Gołda oraz sam Holoubek kilkukrotnie zwracali uwagę, że zainspirowali się jedynie rzeczywistymi postaciami i niewiele je łączy z filmowymi bohaterami.
Pracujący dla służb PRL-u Józef Wieczorek (fenomenalny Jakub Gierszał) pojawia się w domu niemieckiej rodziny Steinerów we francuskim Strasburgu, przedstawiając się jako Hans Steiner. Przekonywał rodzinę, że jest zaginionym synem Helgi Steiner, który zaraz po urodzeniu trafił do domu dziecka. Natomiast prawdziwy Hans Steiner jest gdańskim stoczniowcem, nazywa się Jan Bitner (wybitny Tomasz Schuchardt) i stara się o paszport. Tak najkrócej można byłoby streścić filmową historię.
Siła niejednoznaczności
Pozornie prosty w swojej konstrukcji thriller szpiegowski wymyka się jednak gatunkowym ramom. Dość wyraźnie widać, że Holoubek skupił się na opresyjności, brutalności i bezwzględności służb specjalnych. Na bezsilności jednostki wobec konsekwencji losów i historii.
U Holoubka nic nie jest jednoznaczne: ocenę zdarzeń, postaw i sposobu ukazywania rzeczywistości konkretnej epoki i miejsca, pozostawia widzom. Nie narzuca im swojej wizji świata czy wartości. Postaci, zdarzenia i konteksty Holoubek ze swoją ekipą buduje na chłodno, bez nadmiaru emocji, z dokumentalnym wręcz zacięciem niewidzialnego obserwatora. Mówi się, że czasami cisza bywa najbardziej wymowną częścią muzyki. Tu mamy podobny efekt: pozornie pozbawiony emocji i skrupułów Józef/Hans, jest emocjonalnie bardzo pogubiony.
W efekcie powstał film historyczny, którego przesłanie wykracza poza opowiadaną epokę, o systemach i ludziach, które wcale nie odeszły wraz z czasami słusznie minionymi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jarosław Sosiński/TVN Warner Bros Discovery