Migranci, wśród nich kobiety i dzieci, zostali odesłani z Michałowa na granicę z Białorusią. Konrad Sikora, zastępca burmistrza tej miejscowości, mówił w programie "Tak jest", że w Michałowie powstaje "punkt dla ludzi potrzebujących", z którego będą mogli skorzystać także migranci. - Idzie jesień, zaraz przyjdzie zima, wiadomo, jakie są temperatury - powiedział.
Ponad 20 migrantów - w tym kobiety oraz ośmioro dzieci - znalezionych w poniedziałek rano w Szymkach przebywało później tego dnia przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu. W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału SG Katarzyna Zdanowicz przekazała w rozmowie z reporterką TVN24, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Potwierdziła, że wśród nich były kobiety i dzieci. Przekazała też, że migranci "zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi".
Na terenach w pasie przygranicznym z Białorusią pojawia się wzmożona liczba migrantów. Polskie władze przekonują, że jest to skutek "wojny hybrydowej" prowadzonej przez reżim Łukaszenki. Część Lubelszczyzny i Podlasia jest objęta stanem wyjątkowym. Obowiązują tam liczne ograniczenia, a między innymi dziennikarze nie maja tam wstępu.
Zastępca burmistrza Michałowa: nie chcemy, żeby mówiono o tym, że dzieci zamarzają w Michałowie
Zastępca burmistrza Michałowa Konrad Sikora mówił w "Tak jest" w TVN24 o tym, jak obecna sytuacja migracyjna wygląda z perspektywy miasteczka.
- Tworzymy punkt dla ludzi potrzebujących, ten punkt będzie prowadzony przez nasz miejsko-gminny ośrodek pomocy społecznej dla wszystkich mieszkańców. Natomiast, jeśli się okaże, że trafi tam również imigrant, to oczywiście zostanie otoczony opieką, a Straż Graniczna zostanie poinformowana - przekazał. Mówił również, że punkt będzie funkcjonował od poniedziałku.
CZYTAJ TAKŻE: Dzieci migrantów, które znalazły się w Michałowie. Rzeczniczka Straży Granicznej komentuje >>>
Pytany, skąd pomysł na taka inicjatywę, wskazywał, że "już idzie jesień, zaraz przyjdzie zima, wiadomo, jakie są temperatury". - W związku z czym nie chcemy, żeby mówiono o tym, że ludzie, dzieci zamarzają w Michałowie - wyjaśniał.
- Żadnemu obywatelowi, czy naszego kraju, czy innego nie życzymy, żeby coś mu się stało z powodu wyziębienia czy z innego powodu. Stąd taki punkt. Jeśli kiedyś uda się, że na przykład, któryś z tych migrantów, uchodźców na tym skorzysta, fajnie - dodał Sikora.
Sikora: wystosowaliśmy apel do mieszkańców, żeby pomagać
Sikora mówił również o czwartkowej sesji rady miejskiej w Michałowie, na którą przybył - pełniący tę funkcję od poniedziałku 27 września - zastępca komendanta tamtejszej placówki Straży Granicznej major Piotr Dederko. Był on pytany przez radnych, co się stało z dziećmi, które znalazły się przed placówką SG w Michałowie, a wcześniej wraz z grupą imigrantów zostały zatrzymane we wsi Szymki.
Wiceburmistrz przyznał, że zaproszenie przedstawiciela Straży Granicznej "to była inicjatywa radnych". - Chcieliśmy uzyskać jakieś informacje na temat tego, co się dzieje. Z drugiej strony taka współpraca pomiędzy służbami a lokalnym samorządem jest wskazana, bo w końcu u nas jest stan wyjątkowy - mówił.
Pytany, czy mieszkańcy widują migrantów w mieście, odparł, iż "zdarzało się niejednokrotnie, że gdzieś się pojawiali". - Pod domami, w rożnych miejscach - przekazał.
- Jako samorząd wystosowaliśmy apel do naszych mieszkańców, aby w takiej sytuacji przede wszystkim pomagać. Dać wodę, herbatę czy cokolwiek, czego potrzebują - powiedział Sikora.
Gość TVN24 był także proszony o komentarz do wykorzystywania przez SG metody push back, czyli odwożenia migrantów w miejsce, w którym przekroczyli oni granicę. - Nie jestem od tego, żeby oceniać pracę Straży Granicznej. Oni działają według procedur, rozkazów i robią to, co do nich należy. Mam nadzieję, że to jest zgodne z prawem - powiedział Sikora.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24