Łatwo powiedzieć. Od wczoraj obserwuje cały polski cyrk związany z zakupem biletów na Euro 2008. Miało być nowocześnie a wyszło jak zwykle.
Sprzedaż w internecie. Wszystko gotowe, serwery włączone i ....klapa. Co najwyżej można sobie odczytać komunikat, że serwery są przeciążone. Albo - jeśli ktoś ma szczęście - jak kilku moich znajomych można sobie poczytać dane personalne tych, którzy już zarejestrowali się do kolejki po bilety. "Nie no.. Co Pan tutaj wypisuje"- ktoś zapyta. Ano samą prawdę! Znajomy wszedł na stronę polecaną przez szanowny PZPN. Najpierw kilkadziesiąt razy odczytał komunikat o przeciążeniu serwerów. I gdy juz prawie znał go na pamięć strona, niczym skalne wrota, ruszyła... A w ramach rekompensaty za długie oczekiwanie zaczęła wyrzucać z siebie numery PESEL, adresy zamieszkania, dane, tych, którzy byli zarejestrowani w serwisie.
Ale to jeszcze nic. najbardziej podoba mi się tłumaczenie władz PZPN-u i osób odpowiedzialnych za stronę. Otóż uwaga! To wszystko wina kibiców. Bo nierozsądnie, wszyscy w tym samym momencie postanowili ustawić się w internetowej kolejce po bilety. Co więcej, władze portalu mówią by nie zapisywać się ani pierwszego ani ostatniego dnia, bo wtedy to juz na sto procent system się "zapcha". OK! Jeśli przyjąć te argumentacje to wynika z niej, że w tygodniu serwery pracują szybciej niż w weekend. Absurd? Może i tak. Tyle,że jak patrzę na te zapychające się serwery, jakieś dziwne tłumaczenia to wydaje mi się, że niektórzy o wiele głębiej niż ja zanurzyli głowy w oparach absurdu,.
P.S Z niecierpliwością czekam na sprzedaż biletów na Euro2012. Za kilka lat technika pójdzie do przodu. Pewnie będzie można sobie wybrać miejsce na stadionie, nr krzesełka, itp. hm! Juz współczuję tym, którzy będą dokonywali takiej rezerwacji. Bo może się okazać, ze kupując miejsce na stadionie w Warszawie czy Gdańsku system zadecyduje, iż należy się nam owszem - tyle że taboret przed stadionem.