Od kilku dni pracownicy fabryki telewizorów i lodówek LG Electronics w Biskupicach Podgórnych planowali, że w piątek punktualnie o 15 zatrzymają maszyny i pójdą do domów. - Szefowie kazali nam pracować do 17. Nic z tego. Wrócimy, gdy zaproponują nam normalne warunki - mówili. W buncie wzięło udział prawie 150 osób - podaje "Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska"
- Zmuszają nas do pracy po dziesięć godzin dziennie, a wszystko za niespełna tysiąc złotych - denerwują się pracownicy. - Zanim dotrzemy do domów, jest środek nocy. Wiemy, że Koreańczycy nie mają prywatnego życia. Ale my nie chcemy żyć, jak oni.
- Większość tych ludzi właśnie od wczoraj należy do naszego związku. Nie zostawimy ich samych - deklaruje Kazimierz Kimso z Zarządu Regionu NSSZ Solidarność. - W poniedziałek naradzimy się, co robić dalej - obiecuje.
Szefowie LG nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami "Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej" . Protestujący pracownicy twierdzą, że firma zagroziła im dyscyplinarnym zwolnieniem. Robotnicy mieli usłyszeć, że zakazuje im się wstępu do fabryki.
W nocy z czwartku na piątek w fabryce tragicznie zakończyła się próba naprawy jednej z maszyn. Urządzenie przygniotło 31-letniego serwisanta. Zginął na miejscu.
Firma natychmiast zatrzymała całą produkcję, a pozostałych pracowników wysłała do domu. To już kolejny śmiertelny wypadek przy pracy w Biskupicach Podgórnych.
Źródło: Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska