Armia białoruska prowadzi szkolenia z rosyjską Grupą Wagnera. Miejscem ćwiczeń ma być poligon w pobliżu Brześcia, przy granicy Białorusi z Polską - przekazał resort obrony w Mińsku. "Granice Polski są bezpieczne, na bieżąco monitorujemy sytuację" - zapewnił polski resort obrony. Były ambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka ocenił, że jednym z celów obecności wagnerowców na Białorusi jest "permanentne tworzenie zagrożeń dla krajów sąsiedzkich", w tym dla Polski.
Szkolenia - według zapowiedzi Mińska - mają trwać na poligonie koło Brześcia przez tydzień. Biorą w nich udział oddziały białoruskich Sił Operacji Specjalnych wspólnie z przedstawicielami Grupy Wagnera. Reuters przypomniał, że to zaledwie pięć kilometrów na wschód od polskiej granicy. Według ocen białoruskiego wywiadu wojskowego (HUR) na Białoruś do środy przybyło około 700 najemników z Grupy Wagnera. Tego samego dnia wjechała na Białoruś kolejna kolumna aut wagnerowców, złożona z około 100 pojazdów.
ZOBACZ TAKŻE: To może być pierwsze nagranie Prigożyna od czasu buntu
"Granice Polski są bezpieczne, na bieżąco monitorujemy sytuację na naszej wschodniej granicy i jesteśmy przygotowani na różne scenariusze w miarę rozwoju sytuacji" - przekazał amerykańskim dziennikarzom polski resort obrony narodowej.
ZOBACZ TAKŻE: Wagnerowcy na Białorusi "będą drażnić NATO". Błaszczak: mamy nasze wojsko i obecność USA
Paweł Łatuszka o potencjalnych celach obecności wagnerowców na Białorusi
Zastępca Kierownika Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Białorusi i były ambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka powiedział PAP, że według jego informacji, aktualnie na Białorusi może przebywać ok. 2500-3000 najemników z Grupy Wagnera. Dodał, że granice miało przekroczyć 9 kolumn, z których większość skierowano do obwodu mohylewskiego (wschodnia część kraju).
Zdaniem Łatuszki trening białoruskiej armii, jest tylko jednym z celów pobytu najemników w kraju. Według jego informacji, mają oni również stworzyć trasy tranzytowe, logistyczne, w celu przerzutu wagnerowców przez Białoruś do Afryki z zamiarem realizacji projektów gospodarczych szefa grupy Jewgienija Prigożyna i rodziny Alaksandra Łukaszenki. W sprawę ma być zaangażowany Wiktar, najstarszy syn Łukaszenki.
Ostatni cel ma polegać ma "permanentnym tworzeniu zagrożeń dla krajów sąsiedzkich", przy czym białoruski opozycjonista zaznacza, że nie chodzi raczej o Ukrainę, a członków NATO i Unii Europejskiej - Polskę, Litwę i Łotwę.
- Chodzi o wykorzystanie również nielegalnych migrantów w celu zwiększenia presji, napięć, wzniecenia jakichś konfliktów na granicy Białorusi i Wagner też może tu odgrywać swoją rolę - podkreślił.
Łatuszka powiedział, że po wydarzeniach związanych z buntem Prigożyna, Putin ma być "bardzo krytycznie nastawiony do Łukaszenki". Nadmienił, że prezydent Rosji nie zadzwonił do niego nawet z okazji 3 lipca, czyli ustanowionego przez Łukaszenkę święta niepodległości Białorusi. - Łukaszenka próbuje łagodzić te relację, ale póki co mu się to nie udaje - dodał.
ISW o bojownikach Grupy Wagnera na Białorusi
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w najnowszym raporcie podał, że w bazie wagnerowców w Osipowiczach w obwodzie mohylewskim na Białorusi był 18 i 19 lipca właściciel Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn. Wręczył on sztandar najemników dowódcy o pseudonimie Pionier, który - jak ocenia ISW - będzie dowodził Grupą Wagnera na Białorusi.
"Prigożyn oświadczył, że personel Grupy Wagnera pozostanie na Białorusi 'przez jakiś czas'" i że "po przegrupowaniu na Białorusi wyruszy w nową podróż do Afryki" - relacjonuje ISW. Inny dowódca, przedstawiony jako Dmitrij Utkin - a więc główny dowódca wagnerowców, od którego pseudonimu ("Wagner") wzięła się nazwa formacji - powiedział, że "jest to tylko początek największej pracy, która zostanie wykonana wkrótce" - zrelacjonował ISW.
Bunt wagnerowców
24 czerwca wagnerowcy zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Szef najemników Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.
Jednak po upływie niespełna doby od tych wydarzeń, Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.
Pierwsze informacje o możliwym skierowaniu Grupy Wagnera na Białoruś podały rosyjskie media niezależne pod koniec czerwca. Prognozowały one, że najemnicy w liczbie około 8 tysięcy będą stacjonowali w obwodzie mohylewskim, w rejonie Osipowicz. Znajduje się tam opuszczona do niedawna, a potem pospiesznie remontowana baza we wsi Cel - była baza wojskowa białoruskich wojsk rakietowych.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/MOD_BY