Od dwóch dni zabieram się żeby napisać dwa słowa. I albo coś mnie wybija z rytmu albo ktoś. Tak!! Ktoś. Już byłem w ogródku, juz witałem się z gąską... Tak naprawdę to chciałem napisać o tym jak z moja narzeczoną, w ostatni weekend, wsiedliśmy do metra w Londynie.
Wchodzimy. Jest wieczór. Jedziemy na małą imprezkę do pubu. "Tube" (bo tak nazywają to Anglicy) rusza i spod fotela nagle wyjeżdżają trzy puszki po piwie. Uwaga! Trzy polskie, nasze rodzime. No i miałem napisać jak bawi się Polska na Wyspach....
Ale nic z tego. Po prostu zafascynowała mnie konferencja prasowa gen. Pietrzyka. Ambasadora RP w Iraku. Po takim zamachu, po takich obrażeniach, po pięciu tygodniach od tego wszystkiego, wychodzi ze szpitala uśmiechnięty, żartujący i deklarujący, że tam wraca. Niesamowity! Wiem, że można napisać - takie jest życie żołnierza. Zdaję sobie z tego sprawę, że można mówić: to pasja, adrenalina, odwaga. OK! Można wszystko napisać i powiedzieć.
Byłem przez chwile w Iraku. Jeden z amerykańskich żołnierzy powiedział mi wtedy "mam tu kilku kumpli, którzy są tu drugi, trzeci raz - to wariaci..." Myślałem sobie, no chłop ma racje. Ale po przylocie do Polski brakowało mi TEGO. Nawet nie potrafię wytłumaczyć dokładnie czego. Dlatego nie dziwie się, że generał Pietrzyk, mimo przeżyć, chce tam wracać. Powodzenia Panie Generale. I zdrowia - rzecz jasna...