Rodzice 3,5-letniej Helenki, która przebywa w ciężkim stanie w szpitalu w Zielonej Górze, usłyszeli prokuratorskie zarzuty spowodowania choroby realnie zagrażającej życiu w postaci niewydolności wielonarządowej poprzez nieodpowiednie odżywianie. W ocenie śledczych działanie rodziców nosiło znamiona przestępstwa znęcania się nad dziewczynką. Według biegłego dziecko "było wyniszczone z niedożywienia". Prokuratura twierdzi jednak, że lodówka rodziny była pełna.
W środę mija 48 godzin od zatrzymania rodziców 3,5-letniej dziewczynki, która w stanie skrajnego niedożywienia trafiła w niedzielę wieczorem do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. To właśnie medycy z tej placówki zaalarmowali służby.
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie. Postępowanie wszczęto z artykułu 160 paragraf 2 Kodeksu karnego, który dotyczy narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia przez osoby, na których ciąży obowiązek opieki nad małoletnią.
Rodzice z zarzutami
Jak poinformowała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz, rodzice usłyszeli zarzuty spowodowania choroby realnie zagrażającej życiu w postaci niewydolności wielonarządowej poprzez nieodpowiednie odżywianie. W ocenie śledczych działanie rodziców nosiło znamiona przestępstwa znęcania się nad dziewczynką.
Rodzice złożyli obszerne wyjaśnienia, jednak nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Z ich zeznań wynika, że wcześniej dziecko odżywiało się prawidłowo. Problemy w tym względzie miały pojawić się w ostatnich miesiącach.
Rodzicom grozi do 20 lat więzienia. Antonowicz zapowiedziała, że prokuratura wkrótce zwróci się do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie rodziców w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania. - Podejrzani nie mają autorefleksji. W ich ocenie jest to przeoczenie i brak im wyczucia w sprawowanej opiece - podkreśliła prokurator.
Dodała, że jeszcze półtora roku temu mała Helenka ważyła więcej niż obecnie. Zamiast przybierać na wadze z wiekiem - traciła ją.
- 43-letnia matka wskazała, że dziecko nie chciało spożywać innych produktów. Starali się odżywiać je innymi produktami, głównie w postaci warzyw oraz owoców, natomiast małoletnia odmawiała spożywania takich posiłków - poinformowała Antonowicz.
- Ojciec małoletniej, 45-letni mężczyzna, nie przyznał się do zarzucanych czynów. Również podał, że małoletnia nie chciała spożywać innych produktów. On sam jest osobą, która je wszystkie produkty, jest osobą mięsożerną, tak wprost wskazał w swoich wyjaśnieniach, natomiast małoletnia nie chciała jeść i od kilku dni była apatyczna, nie chciała wychodzić na dwór, był z nią utrudniony kontakt - podkreśliła prokurator.
- W miejscu zamieszkania rodziców ujawniono między innymi lodówkę, która była pełna jedzenia - podkreśliła Antonowicz. - Ojciec żywił się wszystkimi produktami. Matka od kilku lat była na diecie owocowo-warzywnej i w jej ocenie to właśnie dlatego jej córka również nie chciała spożywać innych produktów - dodała rzeczniczka prokuratury.
Według wyjaśnień rodziców w ostatnich dniach mała Helenka cierpiała z powodu zaburzeń snu - spała w dzień, a w nocy domagała się jedzenia.
Dziewczynka nie była zapisana do poradni podstawowej opieki zdrowotnej ani nie przeszła w ostatnim czasie obowiązkowych szczepień. Nie przeszła też tak zwanego "bilansu trzylatka". Według wstępnych informacji, które podała Antonowicz, dziecko znajdowało się wcześniej pod opieką lekarza w ramach prywatnej opieki lekarskiej, ostatnia taka wizyta odbyła się w okolicach września 2023 roku.
Dziecko "wyniszczone z niedożywienia"
Antonowicz podkreśliła, że przesłuchany w tej sprawie lekarz, który złożył zawiadomienie, powiedział, że małoletnia "była wychudzona, miała nieodpowiednie parametry życiowe i dlatego podjęto decyzję o umieszczeniu jej na oddziale intensywnej terapii".
Po otrzymaniu informacji ze szpitala prokurator zabezpieczył dokumentację medyczną. Powołano biegłego z zakresu medycyny sądowej, który wydał wstępną opinię. Wynika z niej, że dziecko "było wyniszczone z niedożywienia". Z opinii tej wynika, że dziewczynka była "wychudzona, z zaburzeniami rozwoju fizycznego i intelektualnego. Miała wyziębione kończyny oraz obrzęki w kończynach dolnych".
- Biegły stwierdził utrzymujący się stan zagrożenia życia z uwagi na niewydolność wielonarządową. Jak wynika z opinii, stan dziecka stanowi ciężki uszczerbek na zdrowiu i taki też skutek przypisano działaniu opiekunów prawnych, czyli rodziców. W ocenie biegłego stan ten mógł powstać w wyniku przewlekłego niedożywienia, wynikającego ze sposobu karmienia dziecka. Sposób prowadzenia opieki nad małoletnią stanowił bezpośrednie niebezpieczeństwo narażenia na utratę życia i zdrowia małoletniej – przekazała prokurator.
Przesłuchania rodziców od rana
W środę najpierw do prokuratury doprowadzono 43-letnią matkę dziewczynki. Kobieta spędziła w prokuraturze trzy godziny. Następnie policjanci doprowadzili 45-letniego ojca. Czynności z jego udziałem trwały około dwóch godzin.
Śledczy zatrzymali rodziców w poniedziałek, po uzyskaniu dokumentacji medycznej oraz opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej. - Uprawdopodobniły to, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa - tłumaczyła prokurator Ewa Antonowicz.
Jak podkreślała Antonowicz, istotnym aspektem była współpraca z sądem rodzinnym, który zabezpieczył proces diagnostyczny i dalsze leczenie dziecka. Są to działania doraźne, których celem jest zapewnienie bezpieczeństwa dziecku.
Co wiadomo o rodzinie?
Rodzice z trzyletnią dziewczynką zgłosili się do szpitala w Zielonej Górze w niedzielę. Lekarze do razu zauważyli, że dziecko jest skrajnie wygłodzone. Dziewczynka ważyła 8 kilogramów - zwykle trzylatki ważą kilkanaście kilogramów. - Została podjęta decyzja o natychmiastowym przyjęciu dziecka na oddział – powiedziała Sylwia Malcher Nowak, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Trzyletnie dziecko w ciężkim stanie trafiło na oddział intensywnej opieki medycznej.
Podczas wywiadu przeprowadzonego przez medyków rodzice mieli przyznać, że stosowali wobec dziecka rygorystyczną dietę. Dziewczynka miała być karmiona jedynie winogronami i mlekiem matki.
- Ze wstępnych informacji wynika, że ta rodzina żyła w pewnym ukryciu i faktycznie tutaj mogło zdarzyć się tak, że mało osób wiedziało o aktualnym stanie tej dziewczynki - powiedziała we wtorek prokurator Ewa Antonowicz.
Wiadomo, że dziewczynka nie uczęszczała do żadnych placówek oświatowych, a rodzina nie korzystała z opieki zdrowotnej. Śledczy zwrócili się do Narodowego Funduszu Zdrowia o przekazanie informacji dotyczących wykonywania obowiązkowych szczepień.
Według informacji uzyskanych przez śledczych do tej pory wobec rodziny nie było żadnych policyjnych interwencji. Nie byli też w kręgu zainteresowania ośrodka pomocy społecznej. - Nigdy nie korzystali z naszych świadczeń. Nie było zgłoszeń od ochrony zdrowia czy sąsiadów, aby były tam nieprawidłowości - powiedziała Ewa Kowalewska, dyrektor OPS w Sulechowie.
Trwa walka o dziecko
Lekarze określili stan dziewczynki jako bardzo poważny. Tuż po tym, jak trafiła do szpitala, podano jej elektrolity i została nawodniona. Następnie wdrożono żywienie dojelitowe, dożylne i doustne. Działania te są kontynuowane.
Jak dowiedziała się w środę reporterka TVN24, stan dziewczynki "stopniowo się poprawia". Mała pacjentka powoli próbuje nawiązywać kontakt z personelem. Jest pod opieką neurologopedy, ale co najważniejsze, coraz częściej udają się próby karmienia doustnego.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24