Do pierwszego napadu doszło 6 marca. Zamaskowany sprawca wszedł do kantoru znajdującego się w wolno stojącym pawilonie w pobliżu Świecka (Lubuskie). Następnie zażądał wydania pieniędzy i, nie czekając na reakcję pracownicy, oblał wnętrze substancją łatwopalną i podpalił je, po czym zbiegł w nieznanym kierunku, nie zabierając żadnych pieniędzy.
W ogniu i kłębach dymu została uwięziona pracownica kantoru, która mimo odniesionych poparzeń zdołała wydostać się z płonącego lokalu i wezwać pomoc. Pokrzywdzona natychmiast została przetransportowana do szpitala. Ogień strawił cały kantor.
W czerwcu doszło do bardzo podobnego zdarzenia w miejscowości Boczów w powiecie sulęcińskim. Mężczyzna żądał wydania pieniędzy, rozlał benzynę, grożąc podpaleniem, i wymachiwał przy tym przedmiotem przypominającym broń. Pracownik go nie posłuchał, więc sprawca zbiegł. O sprawie natychmiast poinformowani zostają sulęcińscy policjanci. Na początku lipca udało się im zatrzymać 51-latka. Mężczyzna trafił na trzy miesiące do aresztu.
Akt oskarżenia przeciwko Piotrowi J.
Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim skierowała do sądu akt oskarżenia.
- Przesłuchany w charakterze podejrzanego Piotr J. przyznał się do napadów rabunkowych, jednak nie przyznał się do usiłowania pozbawienia życia kasjerki. Dodał, że jego czyny były motywowane problemami finansowymi. Wyjaśnił też, że nie miał zamiaru skrzywdzenia kasjerki, w szczególności nie usiłował pozbawić ją życia. Stwierdził, że przypadkowo ze zdenerwowania pstryknął zapalniczką, ale nie wiedział, że dojdzie do podpalenia uprzednio rozlanej łatwopalnej cieczy - przekazała prokurator Mariola Wojciechowska-Grześkowiak, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Prokurator dodała, że "w części, w której podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu przestępstwa, prokurator nie uwierzył mu". - Po zasięgnięciu opinii biegłych z dziedziny pożarnictwa ustalił, że ramy czasowe od rozlania cieczy do jej zapłonu wykluczają możliwość wytworzenia oparów benzyny w takiej ilości, które wytworzyłyby w pomieszczeniu stężenie w granicach wybuchowości - wyjaśniła Mariola Wojciechowska-Grześkowiak.
Piotr J. nie był dotychczas karany sądownie. Pracował jako kierowca w transporcie międzynarodowym.
Autorka/Autor: mm/tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: FB - I love Słubice.pl