Kierowca omijał kałużę, jadąc wprost na strażaków ochotników. By uniknąć czołowego zderzenia wjechali do rowu, a sprawca zdarzenia odjechał. Liczyli, że wszystko nagrał wideorejestrator, ale jak się okazało odpięty był kabel. Teraz kierowcy auta osobowego szuka policja, a strażacy zbierają pieniądze na naprawę wozu.
- Jechaliśmy na sygnale do szkoły podstawowej w Wojciechowie, gdzie po ulewie trzeba było wypompować wodę. Byliśmy już niedaleko, gdy nasz wóz uderzył w barierkę i wylądował w rowie - mówi Miłosz Adamczyk, prezes OSP Miłocin-Czajki. Dodaje, że stało się tak, bo przeciwległym pasem ruchu jechał kierowca auta osobowego, który próbował wyminąć wielką kałużę, zmienił pas, i jechał prosto na wóz strażacki.
Prezes OSP: "odbił w prawo", by uratować życie kierowcy auta
- Nasz kierowca "odbił w prawo", żeby uratować życie komuś, kto jechał tym autem. Ten nie miałby szans w zderzeniu z wozem strażackim – zaznacza prezes.
Na szczęście nikomu z strażaków nic się nie stało. Kierowca auta osobowego natomiast odjechał.
Nic się nie nagrało
- Traf chciał, że akurat przed wyjazdem jeden ze strażaków omyłkowo odpiął kabel z videorejestratora, tak więc całe zdarzenie się nie nagrało – mówi Adamczyk.
ZOBACZ TEŻ: Samochód zawisł na barierkach
Strażacy proszą więc o pomoc wszystkie instytucje znajdujące się w pobliżu szkoły w Wojciechowie o przejrzenie kamer, które mogły zarejestrować wypadek. Kierowcy auta osobowego szuka też policja.
OSP zorganizowało zbiórkę na naprawę wozu. Nie miał on bowiem ubezpieczenia autocasco.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: OSP Miłocin-Czajki