11-latka złamała kręgosłup w sali zabaw. Oświadczenie właścicieli obiektu

wypadek w sali zabaw w Lublinie
11-latka złamała kręgosłup w sali zabaw. Właścicielka: pozwólmy służbom działać
Źródło: TVN24
11-letnia dziewczynka ma złamany kręgosłup po tym, jak skoczyła z wysokości około dwóch metrów na nienadmuchaną poduszkę w sali zabaw w Lublinie. Prokuratura bada sprawę. Radna Anna Glijer chce, aby prezydent Lublina zlecił kontrole wszystkich sal zabaw w mieście, a właściciele obiektu opublikowali oświadczenie w tej sprawie.

Do wypadku doszło w sobotę (25 października) w sali zabaw w Lublinie. 11-latka skoczyła podczas zabawy z wysokości dwóch metrów na poduszkę, która miała być nadmuchana powietrzem, a nie była. Ciężko ranne dziecko trafiło do szpitala. Ma złamany kręgosłup.

Do sprawy w mediach społecznościowych odniosła się radna Rady Miasta Lublin. Jak opisała, kilkanaście dni wcześniej w tej samej sali zabaw urodziny świętowała jej córka.

"Takie miejsca powinny być bezpieczne i profesjonalnie zarządzane, aby dawać radość naszym dzieciakom, a nam rodzicom - świadomość, że oddajemy je pod odpowiednią opiekę" - podkreśliła Anna Glijer. I dodała, że w poniedziałek złożyła interpelację do prezydenta Lublina, "by podległe mu służby skontrolowały wszystkie sale zabaw w Lublinie". "Należy sprawdzić czy wszystkie urządzenia posiadają odpowiednie certyfikaty, a pracownicy są odpowiednio przeszkoleni do ich obsługi. Zdrowie i bezpieczeństwo naszych dzieci są najważniejsze" - wskazała radna.

Jeden z internautów skomentował to, co robi radna jako działanie na pokaz.

"Zawsze myślicie dopiero jak coś się stanie, nigdy przed" - napisał w komentarzu.

Radna odpowiedziała mu, że "sala została otwarta kilka tygodni temu, z pewnością była wówczas kontrolowana, bo została dopuszczona do użytkowania". "Wydarzyła się tragedia, więc zwracam uwagę, że takie kontrole powinny zostać przeprowadzone w całym mieście, aby to się nie powtórzyło" - stwierdziła Glijer.

Wśród komentujących pojawili się też tacy, którzy wątpią, czy służby miejskie mają prawo wejść do prywatnej sali zabaw i ją skontrolować. Zapytaliśmy o to biuro prasowe prezydenta. Czekamy na odpowiedź.  

Prokuratura sprawdza. Właścicielka mówi o winie "czynnika ludzkiego"

Sprawą wypadku zajmuje się prokuratura. Postępowanie toczy się z artykułu 160 Kodeksu karnego, który dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Czyn ten zagrożony jest karą do trzech lat pozbawienia wolności.

Dziewczynka po wypadku została przetransportowana karetką do szpitala.

O szczegółach zdarzenia, w którym została ranna jej mama opowiedziała przed kamerą TVN24. - Zostaliśmy zaproszeni całą rodziną na urodziny. Przyjechaliśmy, byliśmy dosłownie 10 minut. Dzieci zdążyły raz zjechać ze zjeżdżalni, która tam była. No i córka weszła po stopniu. Chciała skoczyć na poduszkę. Nie widziała, że poduszka nie była nadmuchana. Chciała skoczyć na pupę. Skacząc, uderzyła plackiem w beton i deski, które tam są. To jest bardzo twarde podłoże. Nie było żadnych materacy, nic tam nadmuchane. Dziecko krzyknęło, piszczało z bólu. Po chwili straciła przytomność. Nie było z nią przez chwilę dobrą żadnego kontaktu - relacjonowała matka 11-letniej Anastazji.

Jak dodała, u dziewczynki doszło do złamania kręgosłupa. - Przynajmniej w ośmiu odcinkach kręgów - przekazała.

- Obsługa zawiadomiła służby ratownicze. Więc z naszej strony zostały dopełnione te procedury udzielenia pomocy. Natomiast nie uchylamy się od odpowiedzialności. Zawinił czynnik ludzki - powiedziała Sylwia Ginejko-Prażmo, właścicielka sali. Dopytywana przez reporterkę TVN24 o to, co kryje się za sformułowaniem "czynnik ludzki" odpowiedziała, że trwa postępowanie policji i prokuratury, i to śledczy będą teraz ustalać okoliczności zdarzenia. Nie wiadomo więc, dlaczego dzieci zostały wpuszczone na salę zabaw, kiedy poduszka nie była jeszcze napompowana ani dlaczego nie napełniono jej powietrzem wcześniej.

Sala zabaw, w której doszło do wypadku 11-latki
Sala zabaw, w której doszło do wypadku 11-latki
Źródło: TVN24

Zespół FunPark360 ubolewa, że "doszło do takiej sytuacji"

Centrum Rozrywki FunPark360 wydało oświadczenie w tej sprawie. Jest w nim mowa m.in. o tym, że przedstawiciele centrum współpracują ze służbami, udostępnili pełną dokumentację, złożyli obszerne wyjaśniania itd.

"Ubolewamy, że w naszej sali doszło do takiej sytuacji. Po uzyskaniu bezpośredniego kontaktu, niezwłocznie skontaktowaliśmy się z mamą poszkodowanej w tym wypadku 11-letniej Anastazji i zaoferowaliśmy nasze pełne wsparcie i wszelką możliwą pomoc w tej trudnej sytuacji. Jesteśmy do ich pełnej dyspozycji. Jednocześnie szanujemy ich potrzebę spokoju, bo zdajemy sobie sprawę, jak trudne chwile teraz przechodzą. Obecnie na prośbę rodziców Anastazji jesteśmy w kontakcie z Pełnomocnikiem rodziny" – informuje zespół FunPark 360.

Sala zabaw "działa nieprzerwanie i jest w pełni bezpieczna dla dzieci"

Z oświadczenia wynika, że sala zabaw "działa nieprzerwanie i jest w pełni bezpieczna dla dzieci".

"Wszystkie urządzenia, konstrukcje zabawowe oraz elementy wyposażenia zostały po raz kolejny dokładnie sprawdzone i przetestowane i są w pełni sprawne. Wszystkie urządzenia zabawowe sali są dopuszczone do użytkowania zgodnie z obowiązującymi normami bezpieczeństwa i wyposażone w odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa" - przekonuje FunPark360.  

Przekonują, że jest bezpiecznie

Jest też informacja o podjęciu szeregu dodatkowych działań "mających na celu dalsze podniesienie jakości i bezpieczeństwa korzystania" z obiektu.

"To dla nas bardzo ważne. Wprowadziliśmy więc dodatkowe procedury poprawiające bezpieczeństwo i komfort korzystania z sali zabaw, obejmujące m.in. regularne kontrole sprzętu, jeszcze większy nadzór personelu oraz bieżące monitorowanie warunków w obiekcie. Dbamy o to, by każde dziecko mogło bawić się w bezpiecznym, czystym i komfortowym środowisku, a rodzice mieli pełne zaufanie do naszego obiektu" – czytamy w oświadczeniu.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: