Chociaż Polacy narzekają na hałas w wielkich miastach, na mapach akustycznych wszystko jest w porządku. Dlaczego? Bo dwa lata temu zwiększono dopuszczalne normy. Ciszej się nie zrobiło, ale w dokumentacji problem przestał być tak widoczny. W opublikowanym dzisiaj raporcie NIK skrytykował za "przemilczenie" problemu hałasu ministerstwo środowiska.
Na mapach akustycznych, na których widać obszary z przekroczonymi normami hałasu, doszło dwa lata temu do rewolucji. Liczba osób, które w świetle przepisów są narażone na uciążliwe odgłosy, spadła drastycznie.
I tak w Łodzi liczba zagrożonych hałasem mieszkańców zmalała z 48 do 22 proc. W Radomiu spadek był równie efektowny - z 22 do 4 proc. W Ostrowie Wielkopolskim jeszcze w 2011 roku (według resortu środowiska) narzekać mógł co piąty mieszkaniec. Rok później problem dotyczył tylko co 50. ostrowianina.
Te pozytywne zmiany to efekt... złagodzenia norm hałasu. Zostały one zmienione w 2012 roku przez resort środowiska - dopuszczalny poziom hałasu komunikacyjnego podwyższono wtedy z 5 do 10 db. Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że to posunięcie mogło nie być zbyt fortunne.
Jaki hałas szkodzi, a jaki nie?
W opublikowanym we wtorek raporcie Najwyższa Izba Kontroli zwraca uwagę na fakt, że według Światowej Organizacji Zdrowia na człowieka źle wpływa hałas przekraczający 55 dB w ciągu dnia i 45 dB w nocy. Człowiek w takich warunkach może skarżyć się na zmęczenie, rozdrażnienie, bóle głowy czy brzucha.
Tymczasem normy ustalone przez ministerstwo zdrowia obecnie zakładają, że osoba jest narażona na dolegliwości dopiero wtedy, kiedy oddziałuje na nią powyżej 70 dB w dzień i 65 dB w nocy.
- Nie wiadomo, dlaczego normy zostały złagodzone - mówi Tomasz Ambrozik z białostockiej delegatury NIK, która koordynowała kontrolę.
NIK już wystąpił do ministerstwa środowiska o sprawdzenie, czy nowe normy zostały ustalone prawidłowo.
Normy sobie, życie sobie
Zmiany w prawie wprowadzone w 2012 roku sprawiły, że wieloletnie cele programów ochrony środowiska zostały osiągnięte w jeden dzień. Na przykład w Białymstoku jeszcze w 2011 roku zakładano, że po wdrożeniu odpowiednich działań liczba mieszkańców narażonych na hałas obniży się z 28,3 tys. do 14,1 tys. Nowe normy wprowadzone przez ministerstwo środowiska spowodowały, że problem dotyczył już w 2012 roku tylko nieco ponad 6 tys. białostoczan.
Wbrew obowiązującym mapom akustycznym na hałas żali się w Polsce znaczna część mieszkańców dużych miast. NIK w swoim raporcie powołuje się na badania opinii publicznej z 1999 i 2009 roku. Wynika z nich, że zbyt głośne otoczenie doskwiera od 41 do 55 proc. mieszkańców dużych miast. Najbardziej dotkliwy jest hałas komunikacyjny, przede wszystkim drogowy.
Uchronić uszy mieszkańców
Najwyższa Izba Kontroli uważa, że samorządy powinny zwrócić uwagę społeczeństwa na problem zgiełku w miastach. Pomóc w tym mają m.in. działania edukacyjne o mapach akustycznych i programy ochrony środowiska przed zbyt głośnym otoczeniem.
Izba podkreśla, że mapy akustyczne powinny być też brane pod uwagę przy pracach nad miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego.
NIK wystąpiła też do ministerstwa zdrowia, prosząc o określenie wskaźników pokazujących szkodliwe skutki wpływu hałasu na zdrowie. Dzięki temu - zdaniem izby - można by było np. ostrzec mieszkańców przed skutkami życia w hałaśliwym miejscu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24