- Zamiast zimnego nagrobka, śladem po naszej obecności na Ziemi może być dowolne drzewo - przekonuje Marcin Dziembaj, który razem z żoną opracował wzór biodegradowalnych urn. W ich środku umieszcza się sadzonki, które korzystają z prochów zmarłego jak z nawozu. Mimo że zaprojektowali je Polacy, takich urn nie będzie można dostać w naszym kraju.
Małżeństwo Dziembaj pochodzi ze Szczecina. Projekt ich biodegradowalnej urny w ubiegłym roku został wyróżniony podczas Łódź Design Festival. Para zastrzegła swój projekt europejskim wzorem przemysłowym. Mówi o nim "urna, która da pewność życia po życiu".
- Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Na naszych prochach rodzi się nowe życie. Tak zamyka się pewien symboliczny cykl - mówi Marcin Dziemaj. - Bliscy będą mogli nas powspominać przy niezwykłym, żywym pomniku – dodaje.
Nie dla Polaków
- Podobne, przyjazne dla środowiska urny są już dostępne za granicą. My jednak ubraliśmy ten pomysł w niezwykłą formę. Połączyliśmy ceramiczną powłokę z biodegradowalnym wnętrzem.
Do sprzedaży urny trafią w najwcześniej w przyszłym roku. Produkt nie będzie jednak sprzedawany w Polsce.
- Nasze prawo zabrania chowania zmarłych w popularnych za granicą ogrodach pamięci. Nie można też wziąć prochów bliskich do domu - tłumaczy Marcin Dziembaj.
"Kiedy rodzina będzie gotowa"
Urny są skonstruowane w taki sposób, że mogą do dowolnego momentu służyć jako tradycyjne pojemniki na prochy.
- Bliscy mogą wziąć ceramiczną urnę do domu. W środku znajduje się sadzonka otoczona prochami zmarłego. Kiedy rodzina dojdzie do wniosku, że już czas - może zakopać biodegradowalny środek w wybranym miejscu. Materialną pamiątką po zmarłym pozostanie ceramiczna urna - opowiada Gosia Dziembaj.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/mz / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: dizeno.pl