Dwie osoby zginęły, a jedna trafiła do szpitala po dramatycznym pościgu, do którego doszło w nocy z czwartku na piątek. - Mężczyzna najpierw staranował radiowóz, a potem doprowadził do czołowego zderzenia z samochodem jadącym z przeciwka - informuje policja.
- Wszystko zaczęło się około 1:45, kiedy otrzymaliśmy wezwanie o agresywnym mężczyźnie, który miał terroryzować domowników. Do Bilskiej Woli w gminie Sulejów został wysłany patrol - opowiada mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Policjantka informuje, że funkcjonariusze na miejscu byli już po kilku minutach.
- Nie zdążyli nawet wysiąść z radiowozu, kiedy zobaczyli mężczyznę wyjeżdżającego z budynku gospodarczego. Staranował on swoim autem policyjny samochód - opowiada Kącka.
Za kierownicą siedział 40-latek, który wcześniej miał być agresywny. Policjanci mogli tylko się przyglądać, jak wyjeżdża z posesji i znika. Nie mogli ruszyć w pościg, bo okazało się, że radiowóz jest zbyt uszkodzony.
Tragedia na drodze
Policjanci wezwali wsparcie. Zanim zdążyły przyjechać posiłki, 40-latek czołowo zderzył się z innym samochodem.
- Do wypadku doszło kilka kilometrów dalej. Między Dorotowem a Łęcznem w gminie Sulejów - mówi Kącka.
Samochód, w który wpadł uciekinier, prowadziła 21-letnia kobieta. Obok niej siedział o rok starszy mężczyzna.
- W wyniku wypadku śmierć na miejscu poniósł sprawca wypadku i młoda kobieta. Jej pasażer został przewieziony do szpitala - informuje policjantka.
Policjanci starają się teraz odtworzyć, jak i dlaczego doszło do tragedii. Zabezpieczyli ślady na miejscu wypadku.
- Decyzją prokuratora ciała ofiar wypadku zostały zabezpieczone do dalszych badań. Chcemy ustalić, czy sprawca był trzeźwy. Nadmienić należy, że 40-latek nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi - kończy Joanna Kącka.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi