Miała 16 lat, gdy potrącił ją na przejściu dla pieszych samochód. Na szczęście nie odniosła poważnych obrażeń. Ale półtora roku po wypadku dostała z PZU pismo wzywające do zapłaty 15 tysięcy złotych. Wszystko przez to, że pod koniec przechodzenia przez przejście wsiadła na rower, który wcześniej - jak przekonuje - prowadziła. I przez to wpadła w kłopoty.
Topołowa to niewielka miejscowość pod Sochaczewem, przez którą biegnie droga krajowa 92. W centrum miejscowości jest skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną i przejściem dla pieszych, pośrodku którego jest wysepka wyłączona z ruchu. 6 czerwca 2021 roku światła nie działały, a 16-letnia dziewczyna została tam potrącona przez samochód osobowy.
Wersja Lidii
Kobieta opowiada, że tego dnia prowadziła rower. - Wiedziałam, że mam pierwszeństwo. Weszłam na pasy i bez problemów dotarłam do wysepki, rozejrzałam się i weszłam na drugą część przejścia. Kiedy byłam już blisko krawędzi jezdni, wsiadłam na rower, żeby szybciej być po drugiej stronie. Wtedy poczułam uderzenie - opowiada.
Na miejsce zdarzenia, jak mówi, została wezwana policja i pogotowie. - Pojechałam do szpitala, miałam obrażenia nogi - mówi. Lekarze powiedzieli, że nie nic poważniejszego się nie stało. W świetle przepisów, ponieważ obrażenia nie trwały więcej niż siedem dni, zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja drogowa. - Na miejscu zdarzenia pojawił się mój dziadek. Policja słuchała tylko wersji kierującej toyotą. Wtedy myślałam, że sprawa jest oczywista. Wystąpiliśmy z moją mamą o odszkodowanie z jej polisy OC. Dostałam jednak decyzję odmowną - opowiada.
Wersja kierującej toyotą
Za kierownicą samochodu osobowego siedziała 41-latka. - Ta dziewczyna jechała rowerem, zjechała na chodnik, przejechała jedną stronę pasów, potem wjechała na wysepkę i uderzyła moje auto z boku - mówi. W dokumentacji zdarzenia czytamy, że w jej aucie zbita została przednia szyba, uszkodzony został przedni lewy reflektor i błotnik. - Całe szczęście, że mocno zwolniłam, bo na skrzyżowaniu był tir. Gdyby nie to, konsekwencje błędu tej dziewczyny byłyby dużo większe. Rowerzystka na początku nie chciała wzywać policji, próbowała wsiąść na rower i odjechać. Na szczęście rower był na tyle uszkodzony, że nie mogła - mówi. Wspomina, że na miejscu faktycznie pojawiła się policja. - Był technik. Policjanci ostatecznie poinformowali mnie, że sprawa będzie do wyjaśnienia. Nie dostałam mandatu, nie miałam też finalnego stanowiska, kto doprowadził do zdarzenia - opowiada. Auto naprawiła z AC. - Kiedy jednak przyszło pismo, że rowerzystka domaga się odszkodowania z mojej polisy, skontaktowałam się z policją, zażądałam wyjaśnień. Usłyszałam, że ponieważ dziewczyna w momencie zdarzenia była nieletnia, całość może trochę potrwać. Poinformowano mnie, że będę mogła dochodzić odszkodowania w drodze cywilnej. Ja jednak na to machnęłam ręką - mówi.
Tir, słońce i "nieoczywista sytuacja"
Dotarliśmy do świadka zdarzenia, kierowcy, który jechał za toyotą. Mówi, że Lidia przez całe pasy jechała rowerem. - Jechała w stronę Sochaczewa. Kiedy zbliżyła się do pasów, zjechała na chodnik, a potem na pasy. Potem w poprzek jezdni, gdzie doszło do zderzenia. Pamiętam, że tego dnia dość intensywnie świeciło słońce, a auta jadące na Warszawę, w tym toyota, musiały zwolnić, bo na skrzyżowaniu w lewo skręcała ciężarówka. I to chyba na niej skupiła się uwaga pani z toyoty - mówi świadek (kontakt do niego ma też policja). Jak zaznacza, sytuacja w jego ocenie "nie była oczywista". - Ja bym się nie podejmował rozsądzania. Z jednej strony nie wolno jeździć rowerem po pasach, z drugiej, przejście dla pieszych trzeba uważnie obserwować - zaznacza.
Wezwanie do zapłaty
O ile kierująca toyotą nie zamierzała dłużej roztrząsać sprawy, o tyle jej ubezpieczyciel, który zapłacił w ramach polisy AC za naprawę auta w autoryzowanym serwisie, podjął inną decyzję. - W listopadzie 2022 roku, półtora roku po zdarzeniu, dostaliśmy pismo od towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym polisę miała kobieta, która potrąciła Lidię - słyszymy od rodziny dziewczyny. Z pisma wynika, że Lidia powinna zapłacić 14 929 złotych, w tym ponad tysiąc złotych odsetek. "Jak wynika z notatki policyjnej (…) nieletnia wjechała rowerem na przejście dla pieszych doprowadzając do zderzenia z pojazdem marki Toyota Yaris" - czytamy w piśmie. Dotarliśmy do tego pisma. Policjanci rzeczywiście ostatecznie ocenili, że wina za zdarzenie jest po stronie rowerzystki: "Nieletnia kierująca rowerem wjechała na przejście dla pieszych doprowadzając do zderzenia z pojazdem marki Toyota" - pisze policja w odpowiedzi na pismo od towarzystwa ubezpieczeniowego.
W sądzie
Ubezpieczyciel, ponieważ nie dostał zapłaty, wystąpił do sądu, aby ten wydał elektroniczne postępowanie upominawcze. To odrębny typ postępowania, które zostało wprowadzone po to, żeby wezwać do zapłaty w sprawach, w których stan faktyczny nie jest skomplikowany i nie wymaga przeprowadzenia postępowania dowodowego. W styczniu 2024 roku sąd wydał decyzję korzystną dla towarzystwa, ale decyzja ta została uchylona, bo sprzeciw wniosła pani Lidia. Teraz przed stronami pełny proces. Rodzina rowerzystki na tym etapie sięgnęła po pomoc prawniczki. Pełnomocniczka pozwanej przekazała sądowi, że nie zgadza się z perspektywą ubezpieczyciela. W odpowiedzi na pozew czytamy, ze "Lidia Ledzion nie jest sprawcą szkody, więc kierowane roszczenia uznać należy za całkowicie pozbawione podstaw prawnych".
Lakoniczne stanowisko
Skontaktowaliśmy się z pełnomocniczką towarzystwa ubezpieczeniowego, która prowadzi sprawę Lidii Ledzion. Przez telefon usłyszeliśmy, że nie planuje ona komentować sprawy. Przed publikacją tekstu zadzwonił do nas rzecznik towarzystwa ubezpieczeniowego z prośbą o wstrzymanie publikacji. Zaznaczył, że ubezpieczyciel postara się odnieść do naszych pytań. Pytaliśmy między innymi o to, w jaki sposób odtworzono przebieg zderzenia z czerwca 2021 roku i co składa się na wysokość roszczenia. Otrzymaliśmy krótkie, niczego właściwie niewyjaśniające stanowisko: "Wszelkie decyzje dotyczące likwidacji szkód i dochodzenia regresów, wynikają z drobiazgowo udokumentowanego przebiegu zdarzenia. W przypadkach, gdzie jest to możliwe, taka analiza wydarza się w oparciu o dokumenty Policji, innych instytucji oraz zeznania osób uczestniczących w zdarzeniu. W tym przypadku zgromadzone informacje i dokumenty potwierdzają zasadność naszej decyzji".
OC dla rowerzystów
Sytuację Lidii będzie oceniał sąd. Przepisy drogowe nie pozwalają na jazdę po przejściu dla pieszych, podobnie jak nie pozwalają na jazdę rowerem chodnikiem, dopuszczając tylko kilka specyficznych wyjątków:
- kiedy rowerzysta opiekuje się dzieckiem do 10. roku życia, które kieruje swoim rowerem,
- kiedy rowerzysta jedzie wzdłuż drogi, po której można jechać szybciej niż 50 km/h, a chodnik ma co najmniej dwa metry szerokości i nie ma wyznaczonej drogi dla rowerów,
- kiedy na chodniku znajduje się znak "droga dla pieszych" z tabliczką "nie dotyczy rowerów",
- kiedy aura jest na tyle niesprzyjająca (śnieg, gołoledź, mgła), że jazda po drodze mogłaby być niebezpieczna dla rowerzysty.
Arkadiusz Kuzio, szef Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Szczecinie, pytany nas o historię pani Lidii mówi, że "jest ona niejednoznaczna". Oczywiście, o ile prawdą jest, że na rower wsiadła już na przejściu.
- W takiej sytuacji nie mówimy o tym, że rowerzystka włączała się do ruchu, tylko była pieszą na pasach. A skoro tak, to kierowcy zbliżający się do pasów mieli obowiązek obserwować pasy i zachować prędkość, która pozwoli im na podjęcie manewru obronnego, na przykład ostrego hamowania - mówi ekspert. Zaznacza, że gdyby był biegłym powołanym do ocenienia takiej sprawy, wskazałby na dwustronne przyczynienie się - zarówno ze strony Lidii (bo wsiadła na rower), jak i kierującej toyotą (bo nie zareagowała odpowiednio na to, co działo się na przejściu).
W lipcu na tvn24.pl opisywaliśmy historię rowerzystki, od której ubezpieczyciel domaga się 28 tys. zł za spowodowanie uszkodzenia innego samochodu. Aleksander Daszewski, radca prawny z Biura Rzecznika Finansowego, zaznaczał, że rowerzyści (i wszyscy inni użytkownicy dróg) ponoszą wszelkie konsekwencje niedostosowania się do zasad ruchu drogowego. Ekspert zwracał uwagę, że w przypadku podobnych historii wraca kwestia związana z obowiązkowym ubezpieczeniem dla rowerzystów.
- Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że obecnie nie widzę realnych szans na wprowadzenie takiego obowiązku. Zresztą podobnie w innych krajach UE takiego obowiązku nie ma. Wynika to z kilku powodów, między innymi z faktu, że rowery nie są rejestrowane, czyli nie ma możliwości skutecznego egzekwowania obowiązku zawarcia takiego ubezpieczenia - zaznaczał Aleksander Daszewski. Dlatego też - jak mówi - rozwiązaniem są specjalne, ale dobrowolne polisy dla rowerzystów (gdzie głównym komponentem jest ubezpieczenie OC rowerzysty) lub powszechniejsze rozwiązanie, czyli ubezpieczenie OC w życiu prywatnym. - Często sprzedawane są one w pakietach, na przykład wraz z ubezpieczeniem mieszkania - mówi Daszewski.
bż
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock